sobota, 7 października 2017

53. Cyrk szczęścia i rozpaczy

"Udowodnię ci to", ale jak?
Stałam przy oknie w swoim pokoju, opierając się o parapet i czując zimny powiew wiatru, przenikający moją bluzkę aż do pleców. Jest lato, wakacje, jednak temperatura na dworze zdawała się temu przeczyć. Zupełnie tak, jak ludzkie życie przeczy sobie samemu. Zmusza nas do bycia silnymi i pokonywania przeciwności, ale wystarczy jedna mała przeszkoda i jeden mały błąd, by całkowicie zatracić się w niezmierzonej rozpaczy, ściągającej psychikę człowieka na samo dno do nawet myśli samobójczych. Życie wymaga wysiłku, odgrywania ról oraz oszukiwania siebie i innych, byle tylko pociągnąć jego trwanie aż do śmierci.
Łatwo jest mówić o sile, pięknie, radości i miłości, jednakże w świecie okrucieństwa, żalu i strachu słowa te nie mają i pewnie nigdy nie będą mieć pokrycia w rzeczywistości. Westchnęłam, rozpostarłam ręce na boki i zamknęłam oczy, unosząc lekko głowę. Do moich uszu docierał szelest liści, które targał wiatr, a gdy odwróciłam się, by uchylić powieki i spojrzeć na dwór, jasne promienie słońca na chwilę oślepiły moje oczy.



Stałam tak przy oknie długą chwilę, zaś mój umysł zajmowało tylko jedno pytanie: czy dam radę to wszystko udźwignąć? Non stop się waham i walczę zarazem... lecz życie wymaga stałości. Zdecydowania i siły. Oczekuje, że człowiek nigdy nie ulegnie.
Zamknęłam powieki. Nagle poczułam czyjeś ręce, obejmujące mnie pewnie, ale i czule. Było to tak nagłe, że przyciągnęłam szybko łokcie do bioder i jęknęłam, otwierając oczy.
- Spokojnie, to ja. Żadnemu innemu nie pozwoliłbym nawet zbliżyć się do twojego pokoju - zrobił ten mój ukochany szelmowski uśmiech.
Zachichotałam, kładąc swoje dłonie na jego rękach i patrząc na niego kątem oka. Oparł głowę na moim ramieniu.
- Nie strasz mnie więcej, Tom, bo kiedyś ci przypadkiem coś zrobię.
Zmarszczył brwi, ale złośliwy uśmiech nie zszedł mu z twarzy.
- Wyobraziłem sobie, jak przerzucasz mnie przez ramię i wyrzucasz przez okno, ale... nie, to jednak niemożliwe, mimo to pomarzyć zawsze możesz - zaśmiał się, a ja razem z nim.
Po chwili uspokoiliśmy się i spojrzeliśmy na widok za oknem. Zielone pole, rozciągające się od jasnej rzeki do gęstego lasu, przypominającego odrobinę Zakazany Las.
Hogwart...
Nawet nie myślę, że mogłabym go nie zobaczyć.
- O czym myślisz? - spytał mnie.
- Nie chcę opuszczać Hogwartu. Pokochałam to miejsce i przyzwyczaiłam się do niego... bo jest jak mój drugi dom. I nie chcę rozstawać się z Bellą... i z tobą. Ja... - zamilkłam. Co ja mówiłam? Język mi się plątał i nie wiedziałam, co powiedzieć. Czy chociaż jedna rzecz była sensowna?
Przytulił mnie mocniej, jakby chciał zapewnić, że nie pozwoli, by ktokolwiek nas rozdzielił, lub sam chciał upewnić siebie, że nie odejdę.
Uwolniłam się z jego objęć, odwróciłam się i przytuliłam go mocno. Pocałował mnie w szyję tak delikatnie, jakby całował kruchy płatek róży, mogący rozpaść się pod silniejszym dotykiem.
- Nie pozwolę, by ktokolwiek zniszczył to, czego pragniesz... - szepnął.
Maleńka łza spłynęła po moim policzku. Wierzę ci, Tom, i ufam ci.
Nagle przed moimi oczami pojawiła się postać dorosłego, łysego mężczyzny, którego ciało okalały szare szaty, dotykające zimnej posadzki. Przyglądał mi się szkarłatnymi oczami, połyskującymi w promieniach słońca nad dwoma szparkami, wężowymi nozdrzami. Wykrzywił usta...  w szelmowskim uśmiechu Toma.
Odskoczyłam od Toma, a mężczyzna zniknął. Zjawa?... Nie, pamiętam mój sen. A może to nie był sen tylko wizja?
Tom spojrzał na mnie zaskoczony.
- Andrea, co się stało? - spytał.
Odwrócił się, by sprawdzić, czemu tak spanikowałam, ale nic nie zobaczył. Mężczyzna pojawił się zaledwie na kilka sekund.
Rozległ się huk gdzieś niedaleko mojego pokoju. Wyszliśmy przez drzwi i zobaczyliśmy na schodach tę służkę, która miała nieść nasze bagaże, gdy przyjechaliśmy. Siedziała na stopniach, opierając się rękami, a koło niej leżała niewielka walizka. Widocznie wychodziła na górę i potknęła się.
- Nic ci nie jest? - podeszłam do niej z uśmiechem i podałam rękę.
Spojrzała na mnie spod nieco rozczochranych włosów smętnym, nieobecnym wzrokiem. Poruszyła ustami, jakby chciała coś powiedzieć, ale pokręciła głową i, chwiejąc się nieco, zaczęła podnosić się z trudem ze względu na swoje obcisłe kimono. Spuściła głowę i chwyciła za walizkę, lecz bagaż otworzył się i wszystko wysypało się na ziemię.
- Pomogę ci - powiedziałam, a dziewczyna potrząsnęła głową, sięgając drżącymi, smukłymi rękami do moich dłoni.
- Nie... - szepnęła.
Nie wiedziałam co zrobić. Postanowiłam odłożyć te rzeczy, bo nie chcę robić coś wbrew komuś, ale jeden przedmiot przykuł moją uwagę. Złota, ciężka bransoleta, przyozdobiona brylantami. Na jednej stronie wisiał napis "Misabielle".
- Skąd to masz? - spytałam, patrząc na nią.
- Ja... nie... przepraszam! Ja nie chciałam... pani Meropa prosiła - odparła z rozpaczą w głosie, chowając twarz w dłoniach, jakby wyznawała najcięższe grzechy.
Zmrużyłam oczy. Meropa?
- Meropa? Skąd ją znałaś? - odparł nagle Tom.
Spojrzałam na niego. Ukląkł przed służką, patrząc na nią pewnie i wnikliwie. Hina zerknęła na niego i jeszcze bardziej zaczęła się trząść.
- Tom, proszę, nie stresuj jej - poprosiłam go, ale on nawet nie drgnął.
- Mówiła, że klątwa zniknie... że będzie dobrze... to się skończy... Ja nie mam gdzie iść! Nie miałam... byłam dzieckiem, a gdybyśmy zbankrutowali... jak... jak... Gauntowie... ja...
- Skąd wiesz o Gauntach? Skąd wiesz o klątwie? - dopytywał Tom z niecierpliwością w głosie. - Miałaś z nimi do czynienia? Uspokój się! - warknął. - Powiedz, co wiesz!
- Tom! - złapałam go za ramię i odepchnęłam.
Spojrzał na mnie krótko i znów zwrócił wzrok w stronę służki.
- Przepraszam... ten eliksir... ja pomogłam, zdobyłam składniki... Przepraszam za wszystko - spod jej dłoni, osłaniających oczy, spłynęły łzy - ale miało pomóc...
- Eliksir? - spytałam. - Jaki eliksir?
- Amortencja... eliksir miłości... dla Thomasa Marvola Riddle'a z Little Hangleton.

***

Przepraszam za tak krótki rozdział. Mam trochę dużo do ogarnięcia i czasem zdarza mi się zapomnieć o blogu, przez co piszę niekiedy na szybko. Notki od teraz będą pojawiać się regularnie, a o każdej zmianie będę powiadamiać. Miłego czytania :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz