wtorek, 7 kwietnia 2015

37. Śmierć na statku

Podniósł się z ziemi, przecierając oczy. Wiedział, że tak będzie, a jednak…
„Może wiele dla niej znaczysz, ale ty tego nie wiesz”.
Westchnął głęboko, przeczesując palcami swoje blond włosy i mimowolnie przywołując myślami sprzeczkę z Rebeką.
- Zależy ci na mnie, tak? – splotła ręce na klatce piersiowej. – Zależy ci… tak jak wtedy?
- Masz na myśli…?
- Nie udawaj idioty, Thomas, bo obydwoje wiemy, kto tak naprawdę stał za śmiercią twojego ojca.
- Przeprosiłem cię przecież…
- Przeprosiny tu nic nie pomogą! – warknęła.
- Proszę – wyciągnął do niej rękę z bukietem czerwonych róż, podczas gdy ona wyrwała mu je nagle i zaczęła rozrywać, jak jakieś niepotrzebne świstki papieru, a potem rzuciła je na podłogę.
- Pamiętasz, co powiedziałeś sędziemu? „Dorothy DeCambrie chciała pieniędzy mojego ojca, myślała, że jej się dostaną po jego śmierci”. Wiedziałeś, że moja mama nigdy by nie zabiła twojego ojca i nie chciała jego pieniędzy, a mimo to tak powiedziałeś. To dzięki ojcu Misabielle nie została wtrącona do więzienia! – odwróciła głowę i zacisnęła pięści. – Nie lubię być nikomu dłużna, ani ja, ani moja mama, ale nie miałyśmy wyboru. Tylko tak ojciec Misabielle mógł dostać się do Francji… przez małżeństwo z moją mamą.
- Wiem, źle wtedy powiedziałem. Ja… nie chciałem, by pieniądze trafiły w ręce rodziny taty, bo nawet nie wiesz, jak zły pożytek by z nich zrobili, więc po śmierci taty…
- … musiałeś oskarżyć blisko mu osobę, czyli jego żonę, a moją mamę, by zyskać cały majątek.
Nie odpowiedział nic.
Nie odpowiedział nic… i bardzo tego żałował. Zacisnął powieki, czując, jak z oczu zaczynają płynąć krople łez.
***
- A więc jednak przeżyłaś… jaka szkoda – uśmiechnęła się złośliwie.
Emily i Bella stały naprzeciw siebie, wpatrując się nawzajem w oczy, jak dwa drapieżniki, które bacznie obserwują każdy krok przeciwnika. Jak dwa drapieżniki… które w każdej chwili mogą się rzucić sobie do gardeł.
- Myślałam, że będę świętować twoją śmierć.
Bella wzruszyła ramionami.
- Przynajmniej ja jestem cała – odparła, zerkając na jej nos, Emily natomiast zacisnęła usta.
- Lubisz igrać z ogniem, co? Wiedz, że możesz się sparzyć.
- O co ci chodzi?
- Pamiętasz naszą ostatnią sprzeczkę? Tę, przy której… - zachichotała. – …odleciałaś.
- Nadal chcesz to ciągnąć? Mówiłam ci, że nie mam ci nic do powiedzenia.
- Naprawdę? – nachyliła się, opierając się ręką na poręczy łóżka. – Chcę wiedzieć, o czym rozmawiałaś z matką Rebeki.
- Co cię to obchodzi?
- Nie chcesz mi powiedzieć?
- Wypchaj się – rzuciła od niechcenia Bella.
- Jesteś tak samo uparta... i głupia, jak ta twoja przyjaciółeczka – skrzywiła się. – Jak ona się zwała? Andrea Misabielle. Ta, u której mieszka Rebeka. Że też moja przyjaciółka musi znosić obecność tego czegoś, bo lepsze by było mieć za sąsiada stado obślizgłych robaków, niż ją, a ona jeszcze nie wstydzi się wychodzić na ulicę…
- Milcz – warknęła Bella, zaciskając dłonie na białej pościeli, ale Emily jej nie słuchała.
- … za taką gębą? Brzydkie to to, że aż wstyd się z takim zadawać. Głupia idiotka.
- Powiedziałam; milcz! – krzyknęła Bella, jednak dziewczyna nawet nie śmiała przestać.
- Ma chłopaka, nie? Nie znam go, ale z tego, co mówiła Rebeka jest nawet atrakcyjny… pomimo tego, że jest półkrwi – ściągnęła usta z obrzydzenia. – Dobrali się; on szlama i ona szlama. Nie dziwię się, że jej ojciec go nie znosi. Ja też bym wolała, aby moja córka mnie do końca życia nienawidziła, niż by skaziła naszą świętą krew czarodziei tym paskudnym… czymś.
Bella nie wahała się ani chwili dłużej; stanęła na równe nogi, z szaleństwem w oczach porwała do ręki różdżkę i…
***
Juzo wzięła do ręki grzebyk i wpięła go w moje włosy.
- Pięknaś jest… jak twoja matka – uśmiechnęła się szeroko, a po chwili jej uśmiech zgasł.
- Coś się stało?
- Jak mi przykro – zrobiłam zdziwioną minę. – Przykro…
- Czcigodna Juzo, ale co…
- Czcigodna Juzo! – nagle do kabiny wpadła Mameha. Oddychała szybko, a jej włosy, spięte w kok, teraz wyglądały, jakby przeszło po nie tornado.
- Co się, Mameho, stało? Dlaczego biegłaś, skoro nie wypada to gejszom? – spytała Juzo, która wyglądała na zirytowaną, przyglądając się jej ubraniu.
- Czcigodna Juzo, morderstwo… morderstwo na statku.
Że co?? Chciałam coś powiedzieć, ale z szoku nie mogłam wydusić nawet słowa. Jakie morderstwo??
- Co opowiadasz, Mameho?? Jakie morderstwo ci do głowy wpadło?? – spytała Juzo,
- Choć szybko, czcigodna Juzo!
Juzo, mimo swoich lat, podniosła się z łatwością i zaczęła biec w miarę swoich możliwości za przerażoną Mamehą. Ja podreptałam za nimi, a serce mi wręcz stanęło, gdy zatrzymaliśmy się przed kabiną uzdrowiciela.
- Co się stało? – Juzo spytała mojego tatę, który stał przed wejściem nieruchomo, nie mogąc wydusić nawet słowa i wpatrując się w głąb kabiny.
Naokoło zebrało się wiele osób, które zerkały ukradkiem na drzwi do kabiny i spekulowały nad tym, co się wydarzyło. Zobaczyłam płaczącą Rebekę, wtuloną w swoją mamę, zaś niedaleko nich opierał się o ścianę Thomas, w milczeniu przyglądając się swoim stopom. Przecisnęłam się między Juzo, a tatą, którzy, zapewne z szoku, nawet mnie nie zauważyli.
- Bella! – podbiegłam do siedzącej na łóżku przyjaciółki. Podkulała nogi i patrzyła na coś przed siebie z przerażoną miną, koło niej leżała jej różdżka. – Bella, co się stało?
Bella nic nie odpowiedziała. Uniosła rękę i wskazała przed siebie. Spojrzałam za siebie i zobaczyłam leżącą na podłodze Emily z pustymi oczami…
- Bella, co ty…?
- Obrażała cię – szepnęła i spojrzała na mnie, a z jej oczu popłynęły łzy. – Andy, ja… zabiłam człowieka.
Moje usta drgnęły, ale nic nie powiedziałam, tylko połknęłam ślinę i przytuliłam ją do siebie.
- Co wy stoicie tak, jak świnię przed chlewem? – usłyszałam wściekły głos Juzo i zerknęłam na nią. – Sio mi stąd, a nie zbiegowisko robić! Nie w teatrze jesteście!
- Czcigodna Juzo, nie denerwuj się tak! Nie wolno ci się denerwować na stare lata – Mameha złapała ją za rękę, próbując uspokoić, ale ona strąciła jej dłoń.
- Ucisz się, Mameho, no – warknęła, a potem zwróciła się do tłumów. – Won mi stąd! – zawołała i powiedziała coś w języku japońskim, czego nie zrozumiałam.
- Czcigodna Juzo!
- Trzeba będzie zabezpieczyć to miejsce – powiedział tata. – Niech tutaj nikt nie wchodzi – zwrócił się do zbiorowiska, a potem spojrzał na mnie z kamienną twarzą. – Trzeba zamknąć ją w kajucie. Ministerstwo ją osądzi, tymczasem ja powiadomię jej rodziców.
Bella łkała w moje ramię, a ja chciałam coś powiedzieć, pocieszyć ją i w ogóle, jednak… wiem, jakie trudne to może być, sama dwa razy już zabiłam. Bella nie zrobiła tego, bo tak chciała, zrobiła to pod wpływem złości.

- Muszą ją tam zamykać? – spytałam tatę kilkanaście minut później, stojąc koło niego i wpatrując się, jak dwójka czarodziejów trzyma roztrzęsioną Bellę i prowadzi do kajuty.
- Morderca musi być ukarany – odpowiedział bez żadnych emocji.
- A ja?
- Co „ty”?
- Śmierć mamy…
- Byłaś wtedy mała i nie kontrolowałaś się.
- Bella też się nie kontrolowała.
- To co innego! – warknął tata, ale uspokoił się i kontynuował. – Ty nie zrobiłaś tego specjalnie, a ona… skąd możesz wiedzieć, że tego nie zamierzała?
- A ty? Skąd możesz wiedzieć, że nie zamierzałam zabić mamy?

Jego wargi drgnęły, a on sam wpatrywał się we mnie w milczeniu. Skąd on mógł wiedzieć, czy zabiłam mamę przypadkiem…. czy też nie?

3 komentarze:

  1. AHAHAHAHHAHAHAHHAHAHAHHAHAHAHAHAHHA! Nowy rozdział! Kocham cię!
    Dobrze, taka była moja pierwsza reakcja. Muszę przyznać, że weszłam tutaj przypadkiem. Nie żałuję. Inaczej przeczytałabym rozdział znacznie później.

    Dobra, wracając do tematu rozdziału...
    Świetny. Po prostu świetny. Naprawdę świetny.
    Nie mogłam uwierzyć w to, że Bella zabiła Emily, choć przeczuwałam, że już niedługo Bella zacznie się stawać taka jaka... Bella.
    Hm, czyli Belli nie będzie w Japonii? Tak, tym się teraz przejmuję najbardziej. Nie tym, że mogą ją zamknąć w Azkabanie. No ale przecież tak się cieszyła na myśl o Japonii.
    A co u Toma, tak w ogóle?

    Pozdrawiam,
    Archane.

    PS. Mwhahahahahhahahhahahahahhahahahahhahahah! Nowy rozdział! Nowy rozdział! Myślałam, że już go nie dodasz! Dziękuję!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aha, a czy według ciebie normalne jest to, że cała się trzęsę i śmieje jak jakaś obłąkana, gdy tylko zobaczę nowy rozdział?

      Usuń
  2. Genialne xd czekam na next :3

    OdpowiedzUsuń