- Ja… - nie dokończył.
Nagle jeden
z kumpli Thomasa podbiegł do nich ze śmiechem, drapiąc się w tył głowy po
brązowych lokach.
- Wybaczcie,
że przeszkadzam wasze gruchanie, gołąbki, ale musicie to zobaczyć. Ale jaja!
- Co się
dzieje? – warknęła Rebeka.
- Emily i
jakaś brunetka się ze sobą kłócą i wyglądają, jak jakieś rozjuszone lwice! Będą się chyba bić, he he!
Brunetka??
Bella!
Rebeka z
miną, jakby właśnie dowiedziała się, że mój ojciec zbankrutował, ruszyła do
stolika przyjaciół, a Thomas, ze spuszczoną głową, podreptał tuż za nią. Ja również
poszłam za nimi i, już od wejścia do głównej sali restauracji, zobaczyłam Bellę,
stojącą z furią w oczach przed brązowowłosą dziewczyną, która przyszła razem z
Rebeką, Thomasem i innymi. Moja przyjaciółka ciągnęła ją za włosy i podtykała
jej różdżkę pod gardło, jakby to był nóż, którym chciała poderżnąć jej gardło. Domyśliłam
się, że ta szatynka może być Emily. I nie myliłam się.
- Emily! –
zawołała Rebeka. – Zostaw ją natychmiast, idiotko! – warknęła do Belli.
Szybko
rzuciłam się na ratunek przyjaciółce.
- Bella,
zostaw ją. Jeśli użyjesz magii zostaniesz wyrzucona ze szkoły, nie jest tego
warta – odparłam, a ona, po chwili namysłu, puściła ją, schowała różdżkę i
odwróciła się razem ze mną.
- Moje
włosy! – usłyszałyśmy głos Emily. – Ty…! – nagle Bella, pchnięta przez
szatynkę, upadła przed siebie, uderzając głową o kant stolika.
- Bella! –
krzyknęłam z przerażenia i uklękłam przy niej. Sprawdziłam jej tętno. Straciła
przytomność, ale nadal żyła. Odetchnęłam z ulgą i podniosłam jej głowę, kładąc
ją na swoich kolanach. Miałam czerwoną od krwi dłoń, tę, którą dotykałam jej
głowy. – Ona krwawi. Pomóżcie!
Rebeka i
reszta jej kumpli stali jak gdyby nigdy nic… i śmiali się. Jedynie Thomas
podszedł do Belli i wziął ją na ręce, a potem obydwoje wstaliśmy.
- Thomas? –
odparła z zaskoczeniem Rebeka. – Co ty robisz? Czemu pomagasz tym „sierotom
losu”?
Przez
sekundę Thomas przyglądał jej się w milczeniu, marszcząc brwi, a jego wargi
lekko drżały.
- Czy ty nie
masz serca? Tej dziewczynie naprawdę coś może być – odparł.
- To chyba
dobrze, nie? Nie chcemy takich jak ona – Emily skrzywiła się z odrazą w oczach.
Zacisnęłam
pięści.
- Dobrze jej
tak, mogła nie wyskakiwać tak nagle, jak jakaś dzikuska. Widziałeś jej oczy?
Tak, zabierz ją do szpitala… psychiatrycznego! – zaśmiała się Emily.
Podeszłam do
szatynki, zdziwionej moim zachowaniem, uniosłam zaciśniętą pięść i z całej siły
uderzyłam ją w nos. Emily zachwiała się z przerażeniem, łapiąc za nos, z
którego zaczęły lecieć krople krwi.
- Mój nos! –
zawołała. – Mój biedny nos! Domagam się odszkodowania!
- To raczej
Bella powinna domagać się go z powodu tego, co jej zrobiłaś! – warknęłam. –
Poza tym może Bella rzeczywiście jest trochę nerwowa, ale nikogo by nie
skrzywdziła, jeśli nie zostałaby sprowokowana!
- Andrea… -
zaczął Thomas.
Wyszliśmy z
restauracji, ignorując wściekłe krzyki Emily i Rebeki. Dlaczego nie wspomniałam
o innych z restauracji? Oczywiście, oni nic sobie z tego nie robili. Wszyscy ci
goście mieli gdzieś ten wypadek.
Odetchnęłam
głęboko i zerknęłam na Thomasa, idącego obok mnie w stronę kabiny uzdrowiciela.
- Lepiej ją
zanieść do uzdrowiciela… - powiedział tak, jakby nie za bardzo wiedział co
mówić, byleby tylko przełamać tę ciszę.
- Dlaczego
to robisz? – spytałam.
- Dlaczego
co robię?
- Dlaczego
pomagasz mi i Belli? Przecież przyjaźnisz się z Rebeką.
- Nie
przyjaźnię.
- W takim
razie o co chodzi?
- To trochę
skomplikowane. Wiesz, Rebekę znam od dobrych paru lat, bo… - skrzywił się. – …jej
matka była kiedyś moją macochą.
Zakrztusiłam
się własną śliną.
- Że co?
- To, co
słyszysz - uśmiechnął się lekko. – Po ojcu
Rebeki mój ojciec był drugim mężem pani DeCambrie. Byliśmy bogaci i w ogóle… aż
nagle pojawiła się Rebeka i jej matka, a potem tata się w niej zakochał…
oczywiście, w matce Rebeki… wzięli ślub – pochmurniał. – Kilka miesięcy później
mój ojciec zginął od zaklęcia, które powodowało natychmiastową śmierć.
- Czy to…?
- Nie jestem
tego pewien, ale Dorothy chciała, by tata przepisał na nią swój majątek, jednak
przepisał połowę, bo druga połowa trafiła do mnie. Podejrzewałem, że to Dorothy
to zrobiła, tylko że nikt mi nie wierzył.
- Wiem, co
czujesz po stracie taty. Straciłam swoją mamę, gdy byłam jeszcze dzieckiem.
- Co się
stało? – spytał. – Jak nie chcesz to nie mów
- dodał po chwili.
- Zabiłam
ją.
Zatrzymał
się.
- To był
przypadek – spuściłam głowę. – Nie wiem, jak to zrobiłam… nie pamiętam
dokładnie tego momentu.
- Trzeba
szybko zanieść Bellę do uzdrowiciela – ruszył z powrotem.
Szliśmy w
milczeniu, wsłuchani w szum morza i okrzyki mew.
- Andrea… -
zaczął. – Przepraszam za to, co zrobiłem w nocy. I za to, że chciałem cię
pocałować wtedy, kiedy byliśmy na pokładzie… Rebeka mi kazała.
- Dlaczego?
- Gdy
byliśmy na pokładzie, chciała zrobić nam zdjęcie i potem pokazać je twojemu chłopakowi.
To z tym tańcem nad twoją i Belli kajutą też było specjalnie, bo chciała
wywabić Bellę. Wiedziała, że ją to irytuje. Ja miałem… wiesz, o co mi chodzi. Twój
chłopak pewnie by nie wybaczył ci zdrady. Przepraszam.
- Nie
przepraszaj. Ona ci kazała, ale… dlaczego robiłeś to, co ci kazała?
- Pamiętasz
to, co powiedziałaś mi o miłości? Ostatniej nocy – zmienił temat.
- Tak,
pamiętam.
-
Powiedziałaś, że w tym okrutnym świecie… w tym, w którym przez pieniądze zginął
mój ojciec… to właśnie miłość sprawia, że jeszcze żyjemy. Obecność tych,
których kochamy.
- Tak.
Nawet, gdy nie mamy siły już żyć, gdy jesteśmy blisko rozpaczy lub popełnienia
samobójstwa, to właśnie tego osoby, które kochamy sprawiają, że nie jesteśmy w
stanie tego zrobić. One nas potrzebują, a my potrzebujemy ich, by dalej żyć.
- A co,
jeśli ktoś, kogo kochamy, nie zwraca na to uwagi? Jeśli kogoś to nie obchodzi?
- Powiedziałeś
tej osobie, że ją kochasz?
- Nie.
- A więc
dlaczego tak myślisz? Może wiele dla niej znaczysz, ale ty tego nie wiesz.
Nie
powiedział już nic.
Kurczę, cieszę się, że pojawił sie nowy rozdział. Jest cudowny, jak wszystko na twoim blogu.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
PS: Przepraszam za tak krótki komentarz, pisałam z telefonu.
UsuńAha, i mam nowy nick.
Pozdrawiam!
Miło rozjaśnić sobie nudną lekcję twoim opowiadaniem pisz dalej, weny
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńHeh... (zażenowanie)
OdpowiedzUsuńNo właśnie nie... Czytam twojego bloga i naprawdę go uwielbiam, ale (jak już pewnie wiesz) pisałam wtedy z telefonu... Który niestety się zepsuł... : /
I gdy wstawiłam pierwszy raz ten komentarz to pokazało mi się, że nie został udostępniony... Wstawiłam go jeszcze raz...
Kilka dni temu odzyskałam tableta i się zorientowałam, że coś jest nie tak... I tak jakoś wyszło...
Ja kocham twojego bloga!!!!!
Gdyby go zabrakło moje życie straciłoby sens... ; )
PS Ja nie promuję swoich blogów... Po prostu doszłam do wniosku, że chciałabym, żeby ktoś kto jest moim wzorem (jako blogger) przeczytał i ocenił moją "twórczość"...
PS Czekam z niecierpliwością na twój kolejny rozdział...
Trafiłam na twojego bloga przypadkiem, ale chyba zostanę tutaj na dłużej :). Twój styl jest bardzo przyjemny, a opowiadanie ciekawe. Czekam na następny rozdział :)
OdpowiedzUsuńhttp://nocturne.blog.pl/