Odwróciłam
głowę i… zobaczyłam Thomasa. Siedział na czworakach na moim łóżku, z moimi
nogami między swoimi, i przytwierdzał moje nadgarstki swoimi dłońmi. Jego wyraz
twarzy nie był tym, jakiego widziałam w chwili, kiedy go poznałam, ani później,
gdy staliśmy na pokładzie. Uśmiechał się złośliwie.
- Witaj,
śliczna gejszo… lub raczej przyszła śliczna gejszo. Musi być posłuszna… a więc
sprawdźmy twoje posłuszeństwo – nachylił się do mnie, chcąc mnie pocałować.
Odwróciłam
głowę i zamknęłam oczy.
- Bądź
posłuszna – warknął.
- Tom… -
szepnęłam.
- Tak lubisz
moje imię? Choć wolę Thomas… eh, ujdzie jakoś.
- Tom…
Riddle… - ścisnął moje nadgarstki, aż jęknęłam z bólu.
- Riddle?
Półkrwi sierota bez grosza przy duszy? – zaśmiał się szyderczo. – Rebeka mi o
nim mówiła.
- Nie mów
tak o nim…
- Jak?
Biedak? Mugol? Szlama? Że też ty,
czystej krwi bogaczka, zakochałaś się w… w takim
kimś. Nie dość, że sam swym widokiem budzi odrazę wśród nas, czarodziei, to
jeszcze nie ma nawet kilku galeonów. I co, chciałabyś z nim spędzić życie? W
nędzy?
- Kocham go.
- Kochasz go? Nie ma czegoś takiego, jak miłość. Nic ci nie dadzą te amorki ze
strzałami i motylki w brzuchu. Liczą się interesy,
liczy się czystość krwi, liczą
się pieniądze! W tym podłym, okrutnym
świecie nie istnieje nic takiego, jak miłość.
- W tym
podłym, okrutnym świecie… - zaczęłam, a przez mój umysł zaczęły przewijać się
momenty z moim ojcem, Dorothy i Rebeką oraz śmierć mojej matki. – …jedynie
miłość sprawia, że jeszcze żyjemy… - skończyłam, oczami wyobraźni widząc
kłaniającego mi się lekko Arnolda, pochłoniętą książkami Margaret, śmiejącą się
Dianę, wcinającą ciastka Bellę… błyszczące oczy mojej mamy oraz ten zawadiacki
uśmiech Toma. – Obecność tych, których kochamy.
Nie odezwał
się, kiedy skończyłam mówić. Zerknęłam na niego ukradkiem. Wciąż trwał w
poprzedniej pozycji, uścisk jego rąk na moich nadgarstkach zelżał, a jego oczy,
lekko przymrużone, patrzyły gdzieś w bok… Po chwili zamknął je, puścił mnie i
podniósł się. Kątem oka dostrzegłam czerwoną różę z kropelkami wody na mojej
poduszce tuż koło mnie. Sięgnęłam dłonią po kwiat i przytuliłam do siebie,
czując na sobie wzrok Thomasa. On natomiast zszedł z łóżka i skierował się do
drzwi, a gdy się do nich zbliżył, nie patrząc za siebie, powiedział:
- Masz
szczęście, Misabielle, bo nie chce mi się już tobą zajmować. Nie myśl jednak,
że ci odpuściłem.
Wyszedł.
Jeszcze przez moment patrzyłam na zamknięte drzwi i położyłam się, tuląc do
siebie różę. Tak bardzo chciałabym, żeby już zaczynała się szkoła. Tak bardzo
chciałabym wrócić i znów go zobaczyć, ten zawadiacki uśmiech…
- Mówię ci, ja ją kiedyś zabiję! – żaliła mi
się Bella następnego dnia, kiedy siedziałyśmy razem w eleganckiej restauracji
na śniadaniu. – Albo nie! Przywiąże jej coś ciężkiego do tych jej cieniutkich
nóżek i wyrzucę za burtę. Miło by było, gdybyśmy mijali stado rekinów.
- Ja też jej
nie lubię, ale bez przesady. I nie mów o tym tak głośno, bo inni pasażerowie
myślą, że planujemy jakieś morderstwo na statku – rozglądnęłam się z lekkim uśmiechem
po pomieszczeniu, elegancko ozdobionym w świece i poruszające się obrazy. Kilka
czarownic w londyńskich sukniach i dwóch ubranych w ciemne szaty czarodziei
zerkało na nas z oburzonymi minami, ponad czarnym, metalowym stołem i bukietem
czerwonych róż, które co chwilę zmieniały barwy.
- E tam,
będą mieli temat to plotek przynajmniej. A może będzie fart i okaże się, że oni
też padli ofiarą niecnych kpin Rebeki – ziewnęła. – Pół nocy wczoraj nie
przespałam, bo kłóciłam się z nią póki twój tata nie przyszedł i nas zrugał. A
ty jakoś zasnęłaś?
Kelner
przyniósł na srebrnej tacy talerz z kotletem, na którym widniał liść laurowy, i
zieloną sałatką z kilkoma pomidorami. Bella… no cóż… zamówiła sobie ciastko
tiramisu. Podał nam nasze „śniadanie”, a mu podziękowałyśmy i odszedł do
stolika obok.
- Jakoś –
skrzywiłam się, przypominając sobie o Thomasie.
Nabrała
sobie na łyżeczkę ciasta i wsadziła do ust, uśmiechając się z zadowoleniem.
- Pyszności
– mruknęła, a po chwili wskazała łyżką wejście do restauracji, gdy właśnie
ukroiłam swojego kotleta. Dziwnie tak jeść kotlet na śniadanie, ale cóż, to
restauracja dla bogaczy. – Patrz, przystojniacy na horyzoncie.
Odwróciłam
głowę i zobaczyłam kilku ciemnowłosych chłopaków i wysoką szatynkę, śmiejących
się i głośno rozmawiających, czym doprowadzali do oburzenia gości w
restauracji. Już miałam coś powiedzieć, kiedy moim oczom ukazali się Thomas i
Rebeka. Obydwoje, razem z chłopakami i szatynką, skierowali się do wolnego
stolika.
- Idę do
toalety, zaraz wracam – podniosłam się z krzesła, natomiast Bella na moje słowa
jedynie mruknęła, trzymając w zębach łyżeczkę i spoglądając na Rebekę jak
rozjuszona lwica na swoją ofiarę.
Nie chciałam
oglądać ani Rebeki, ani, tym bardziej, Thomasa, zwłaszcza z powodu tamtego
zajścia, kiedy pojawił się w moim pokoju po wyjściu Belli. Nie mogłam tego
zapomnieć, a najbardziej utkwiła mi w pamięci jego mina. Czyżby on też myślał o
kimś, kogo kochał, na przekór tego, co mi oznajmił? Wyglądał na smutnego, jakby
coś go zraniło…
Byłam w
łazience kilkanaście minut i, prawdę powiedziawszy, spędziłam je na nic nie
robieniu. Może to głupie, ale mimo wszystko nie chciałam się na nich natykać.
W końcu
postanowiłam wyjść, bo Bella rzuci na mnie klątwę, jeśli dłużej ją zostawię z
tą dwójką. Zamknęłam za sobą drzwi i już miałam wrócić do stolika, kiedy
usłyszałam przyciszone głosy. Rebeka i Thomas.
- …nie
zrobiłeś tego. Dlaczego? Mieliśmy umowę, pamiętasz?
-
Przepraszam, nie mogłem.
- Czemu? Czy
to było takie trudne? Miałeś zrobić jedynie to, czy chcesz, by twoi rodzice
dowiedzieli się o twoich przekrętach? Już nie dostawałbyś kilku tysięcy
galeonów kieszonkowego, gdyby wiedzieli, na co wydajesz ich ciężko zarobione
pieniądze.
- Wiem. I proszę
nie mów im tego, zrobię tak, jak chciałaś. Ale najpierw... – zamilkł.
- Co
takiego?
- Pozwól mi
coś wyznać. Dzięki niej to zrozumiałem…
- A więc? –
odparła podenerwowanym głosem.
Czemu zawsze w tych momentach kończysz !!??!?!??!
OdpowiedzUsuńUwielbiam twoje opowiadanie fajnie, że piszesz. Mam nadzieję, że wkrótce pojawi się nowy rozdział. Weny
Zgadzam się z pierwszym komentarzem: szkoda, że kończysz w takich momentach ale dzięki temu jeszcze bardziej czeka sie na nowy rozdział.
OdpowiedzUsuńMam nadzieje, ze w najbliższym czasie pojawi sie nowy rozdział. Pozdrawiam:3
hej
OdpowiedzUsuńprzepraszam, że dotąd nie komentowałam, ale postaram się to nadrobić...
sama piszę 3 blogi i wiem jak ważne są dla autora komentarze. dlatego właśnie nie rozumiem czemu tak mało osób komentuje twoje rozdziały...
(sama nie jestem lepsza,ale to się już więcej nie powtórzy i będę systematycznie komentowac)
co tu dużo mówić...
twój blog jest genialny!!!!!!
jego orginalność jest miłą odskocznią od niektórych opowiadań, których treść notorycznie się powtarza.
twój blog jest jedną z perełek, które naprawdę mi się podobają, a mnie nie jest łatwo zachwycić...:-)
to opowiadanie jest zachwycające w każdym calu. jest ciekawe, wciągające...- mogłabym tu jeszcze wymienić jeszcze wiele pozytywnych cech
negstywnych nie ma żadnych ;-)
z każdym kolejnym rozdziałem ubóstwiam twojego bloga jeszcze bardzziej
nie mogę się doczekać następnego rozdziału...
PS sorry za błędy, jeśli się jakieś pojawiły, bo piszę z telefonu
PS2 chciałabym cię zachęcić do zajrzenia na moje blogi. mam nadzieję, że chociaż któryś ci się spodoba...