Drzwi
zaskrzypiały.
Głos taty
umilkł i po chwili rozbrzmiały jego zbliżające się do mnie kroki, podczas gdy
ja stałam w bezruchu z bijącym szalenie sercem. Szybko odzyskałam panowanie nad
własnym ciałem i uciekłam, chowając się za zakrętem i zerkając, jak tata stoi w
drzwiach, rozglądając się czujnie po pustym korytarzu.
- Bella! –
podbiegłam do przyjaciółki, która nadal rozmawiała z Dorothy. Oczy jej
świeciły, jakby nagle wszelkie zasady dobrego zachowania zaczęły ją fascynować,
jednak kiedy zbliżyłam się do nich, nie usłyszałam wykładu mamy Rebeki o
akceptowanych przez towarzystwo manierach, ale coś zupełnie innego…
- ...zaś mój
prapradziadek opracował formę tego zaklęcia. Z początku wykorzystywane było do
nakłonienia przestępcy, by wyjawił cenne informacje i, co trzeba przyznać,
takie działanie okazywało się bardzo skuteczne. Aczkolwiek z czasem zaczęto je
używać do… - zamilkła, kiedy mnie spostrzegła.
Bella
natychmiast się obudziła i spojrzała na mnie.
- Andy!
Jesteś! I jak tam… - zacięła się, a ja zerknęłam na nią, marszcząc brwi. -
…twoja rozmowa z tymi dostojnymi czarodziejami? Będziesz mi musiała opowiedzieć
o tym, jakie zaklęcia są przydatne w obronie przed smokiem. Kto wie, może mi
się to kiedyś przyda.
- Tak,
opowiem ci nie tylko o tym, ale też o niezwykłych tajemnicach świata
czarodziei, z których wiele nie zostało odkrytych – odparłam z odrobinę drżącym
głosem, widząc, że Dorothy przygląda nam się uważnie. – Choć, wypakujemy się, a
ja w tym czasie ci wszystko powiem.
-
Przepraszam, pani DeCambrie, ale ja bym już poszła. To była bardzo ciekawa
rozmowa, dziękuję – Bella uśmiechnęła się. Nie wiem, czy to sztuczny uśmiech,
czy nie…
- Mówię ci,
wiem, co słyszałam. Tata wykradł zwłoki Rosmerty z cmentarza – zapewniałam ją,
stojąc kilkanaście minut później przed nią w kajucie, kiedy w końcu zostałyśmy
na pewno same.
Bella
siedziała na białej pościeli swojego łóżka przy niewielkim okienku i koło stosu
kilkunastu komiksów. Z lizakiem w ustach, patrzyła na mnie krzywo.
- Ale to na
pewno była ona? Twój tata użył w rozmowie imienia „Rosmerta”? Chociaż raz?
Spóściłam
głowę.
- Nie… ale w
takim razie kogo zwłoki chciał spalić? Tata wyraźnie powiedział, że one należą
do kobiety.
- Dobrze,
załóżmy, że to Rosmerta. W takim razie dlaczego miałby spalić jej zwłoki?
Przecież ona nie żyje.
- Bella, nie
żyjemy w świecie mugoli. Czasem ludzie wracają z zaświatów jako duchy. Poza tym…
- zawahałam się. – Wtedy na cmentarzu, gdy wracaliśmy do limuzyny, usłyszałam
głos Rosmerty, jak mówiła „morderca”…
- O kogo jej
chodziło?
Właśnie, o
kogo jej chodziło? O mnie czy o tatę? Przecież to ja ją zabiłam, jednak
pamiętam rozmowę taty i Diany: tata kogoś zabił i Rosmerta wiedziała o tym,
wiedziała też pewnie, dlaczego. Być może wróciła, jako duch, lub to tata obawia
się, że ona wróci i będzie go dręczyć, albo, co dla niego pewnie okaże się
najgorsze, komuś rozpowie o tym, co się stało w przeszłości, a czego był
uczestnikiem.
- Andy!
Ocknęłam
się, kiedy usłyszałam jej głos.
- Co się
stało? – spytała.
- Nic. Zamyśliłam
się chyba… późno już, chodźmy spać.
- Ale co z
Rosmertą?
-
Porozmawiamy jutro, dobrze?
Przebrałyśmy
się i położyłyśmy do łóżka. Ja już utuliłam się pod kołdrą do snu, ale Bella,
nadal z lizakiem w buzi, zaczęła czytać swoje komiksy.
Kiedy
zamknęłam oczy, nagle znalazłam się na szarym, kamiennym dziedzińcu, otoczonym
różnymi posągami. Znajdował się on przy zamku i szybko go rozpoznałam: to Hogwart,
lecz nie taki, do którego chodziłam jeszcze niedawno, nie, ten był jakby poniszczony,
niektóre z jego części zostało rozwalonych, toteż kamienie walały się wręcz po
całym dziedzińcu. Po chwili pojawiła się mgła. Szara i gęsta ogarnęła całą
okolicę, że nie byłam w stanie dostrzec nic, oprócz kamiennej posadzki dookoła
mnie, oddalonej ode mnie zaledwie kilka metrów. Usłyszałam krzyki i jęki
rozpaczy, a zielonkawe światło migało we mgle, poprzedzane wykrzykiwanymi
słowami, które przypominały zaklęcie, zaś między tymi głosami rozlegał się też
głośny tupot ludzkich nóg, jakby śpieszyli się, a nawet biegli. Gdzieś niedaleko
usłyszałam głos walących się kamieni.
Stałam po
środku nie mogąc się ruszyć, jedynie będąc zdolną do okręcania się wokół
własnej osi z bijącym gwałtownie sercem.
Po kilku
minutach (a może godzinach?) tego koszmaru, rozległo się głośne stukanie i
kolejny tupot stóp, tym razem dziwnie blisko…
Otworzyłam
oczy i zobaczyłam stojącą na swoim łóżku Bellę z kijkiem w dłoni.
- Co ty
robisz? – spytałam ją, mrużąc oczy i próbując zrozumieć, po kiego ona ma ten
kijek?
- O,
wstałaś! Wybacz, jeśli cię obudziłam – odparła, nie spuszczając wzroku z
sufitu.
Nad nami
ponownie usłyszałam szybki tupot stóp ze skakaniem dodatkowo i Bella
zmarszczyła brwi, stukając w sufit kijkiem.
- Na
nieszczęście dostałyśmy pokój nad Rebeką i teraz chyba nadeszła pora na jej
szaleńczy taniec tysiąca słoni – skrzywiła się.
- Nie możesz
po prostu pójść do niej na górę i powiedzieć, by się uciszyła? Możesz jej też
zagrozić, że jeśli tego nie zrobi, to wyrzucisz ją poza burtę i będzie musiała
płynąć z powrotem do Londynu.
- Nie!
Jeszcze tak nisko nie upadłam, by do niej iść – zaprotestowała i usiadła po
turecku na swojej kołdrze, krzyżując ręce na swojej klatce piersiowej.
Rebeka po
raz kolejny urządziła swój taniec nad nami, jakby chciała nam przypomnieć, jak
bardzo kocha wkurzać swoje „sąsiadki z dołu”.
Bella
podniosła się gwałtownie.
- Idę do
niej! – oznajmiła, schodząc z łóżka i rzucając na nie kijek. Zacisnęła pięści
i, zgrzytając zębami, wyszła z kajuty, zamykając za sobą drzwi z głośnym
trzaskiem. W tym samym czasie odgłos tupania Rebeki zamilkł i nastąpiła głucha
cisza. W pokoju było dość ciemno, nie licząc dwóch lub trzech okienek, przez
które wpadało jasne światło księżyca.
Wtuliłam się
z powrotem w kołdrę i zamknęłam oczy.
Usłyszałam skrzypienie
drzwi. Bella? – nie mogłam wydusić jej imienia, bo coś wydawało się dziwne. Normalnie
ona zaczęłaby narzekać na Rebekę i zdawać jej relację z całej rozmowy, poza tym
nie mogłaby wrócić tak szybko.
Łóżko zaskrzypiało
cicho i ugięło się pod czyimś ciężarem, zdecydowanie nie moim. Ktoś lub coś
złapało mnie za nadgarstki i przytwierdziło bokiem do łóżka.
Odgarnęło mi
włosy z szyi i poczułam na niej czyiś oddech.
Zostałaś nominowana do Liebster Award! Więcej informacji na moim blogu: Castle-of-darkness.blogspot.com
OdpowiedzUsuńEeeej czemu tak krótko :-( Jak tak dalej pójdzie skończą mi sie zaraz wszystkie rozdziały do czytania :-(
OdpowiedzUsuń