sobota, 14 lutego 2015

33. Koszmary nocy



Drzwi zaskrzypiały.
Głos taty umilkł i po chwili rozbrzmiały jego zbliżające się do mnie kroki, podczas gdy ja stałam w bezruchu z bijącym szalenie sercem. Szybko odzyskałam panowanie nad własnym ciałem i uciekłam, chowając się za zakrętem i zerkając, jak tata stoi w drzwiach, rozglądając się czujnie po pustym korytarzu.

- Bella! – podbiegłam do przyjaciółki, która nadal rozmawiała z Dorothy. Oczy jej świeciły, jakby nagle wszelkie zasady dobrego zachowania zaczęły ją fascynować, jednak kiedy zbliżyłam się do nich, nie usłyszałam wykładu mamy Rebeki o akceptowanych przez towarzystwo manierach, ale coś zupełnie innego…
- ...zaś mój prapradziadek opracował formę tego zaklęcia. Z początku wykorzystywane było do nakłonienia przestępcy, by wyjawił cenne informacje i, co trzeba przyznać, takie działanie okazywało się bardzo skuteczne. Aczkolwiek z czasem zaczęto je używać do… - zamilkła, kiedy mnie spostrzegła.
Bella natychmiast się obudziła i spojrzała na mnie.
- Andy! Jesteś! I jak tam… - zacięła się, a ja zerknęłam na nią, marszcząc brwi. - …twoja rozmowa z tymi dostojnymi czarodziejami? Będziesz mi musiała opowiedzieć o tym, jakie zaklęcia są przydatne w obronie przed smokiem. Kto wie, może mi się to kiedyś przyda.
- Tak, opowiem ci nie tylko o tym, ale też o niezwykłych tajemnicach świata czarodziei, z których wiele nie zostało odkrytych – odparłam z odrobinę drżącym głosem, widząc, że Dorothy przygląda nam się uważnie. – Choć, wypakujemy się, a ja w tym czasie ci wszystko powiem.
- Przepraszam, pani DeCambrie, ale ja bym już poszła. To była bardzo ciekawa rozmowa, dziękuję – Bella uśmiechnęła się. Nie wiem, czy to sztuczny uśmiech, czy nie…

- Mówię ci, wiem, co słyszałam. Tata wykradł zwłoki Rosmerty z cmentarza – zapewniałam ją, stojąc kilkanaście minut później przed nią w kajucie, kiedy w końcu zostałyśmy na pewno same.
Bella siedziała na białej pościeli swojego łóżka przy niewielkim okienku i koło stosu kilkunastu komiksów. Z lizakiem w ustach, patrzyła na mnie krzywo.
- Ale to na pewno była ona? Twój tata użył w rozmowie imienia „Rosmerta”? Chociaż raz?
Spóściłam głowę.
- Nie… ale w takim razie kogo zwłoki chciał spalić? Tata wyraźnie powiedział, że one należą do kobiety.
- Dobrze, załóżmy, że to Rosmerta. W takim razie dlaczego miałby spalić jej zwłoki? Przecież ona nie żyje.
- Bella, nie żyjemy w świecie mugoli. Czasem ludzie wracają z zaświatów jako duchy. Poza tym… - zawahałam się. – Wtedy na cmentarzu, gdy wracaliśmy do limuzyny, usłyszałam głos Rosmerty, jak mówiła „morderca”…
- O kogo jej chodziło?
Właśnie, o kogo jej chodziło? O mnie czy o tatę? Przecież to ja ją zabiłam, jednak pamiętam rozmowę taty i Diany: tata kogoś zabił i Rosmerta wiedziała o tym, wiedziała też pewnie, dlaczego. Być może wróciła, jako duch, lub to tata obawia się, że ona wróci i będzie go dręczyć, albo, co dla niego pewnie okaże się najgorsze, komuś rozpowie o tym, co się stało w przeszłości, a czego był uczestnikiem.
- Andy!
Ocknęłam się, kiedy usłyszałam jej głos.
- Co się stało? – spytała.
- Nic. Zamyśliłam się chyba… późno już, chodźmy spać.
- Ale co z Rosmertą?
- Porozmawiamy jutro, dobrze?
Przebrałyśmy się i położyłyśmy do łóżka. Ja już utuliłam się pod kołdrą do snu, ale Bella, nadal z lizakiem w buzi, zaczęła czytać swoje komiksy.

Kiedy zamknęłam oczy, nagle znalazłam się na szarym, kamiennym dziedzińcu, otoczonym różnymi posągami. Znajdował się on przy zamku i szybko go rozpoznałam: to Hogwart, lecz nie taki, do którego chodziłam jeszcze niedawno, nie, ten był jakby poniszczony, niektóre z jego części zostało rozwalonych, toteż kamienie walały się wręcz po całym dziedzińcu. Po chwili pojawiła się mgła. Szara i gęsta ogarnęła całą okolicę, że nie byłam w stanie dostrzec nic, oprócz kamiennej posadzki dookoła mnie, oddalonej ode mnie zaledwie kilka metrów. Usłyszałam krzyki i jęki rozpaczy, a zielonkawe światło migało we mgle, poprzedzane wykrzykiwanymi słowami, które przypominały zaklęcie, zaś między tymi głosami rozlegał się też głośny tupot ludzkich nóg, jakby śpieszyli się, a nawet biegli. Gdzieś niedaleko usłyszałam głos walących się kamieni.
Stałam po środku nie mogąc się ruszyć, jedynie będąc zdolną do okręcania się wokół własnej osi z bijącym gwałtownie sercem.
Po kilku minutach (a może godzinach?) tego koszmaru, rozległo się głośne stukanie i kolejny tupot stóp, tym razem dziwnie blisko…
Otworzyłam oczy i zobaczyłam stojącą na swoim łóżku Bellę z kijkiem w dłoni.
- Co ty robisz? – spytałam ją, mrużąc oczy i próbując zrozumieć, po kiego ona ma ten kijek?
- O, wstałaś! Wybacz, jeśli cię obudziłam – odparła, nie spuszczając wzroku z sufitu.
Nad nami ponownie usłyszałam szybki tupot stóp ze skakaniem dodatkowo i Bella zmarszczyła brwi, stukając w sufit kijkiem.
- Na nieszczęście dostałyśmy pokój nad Rebeką i teraz chyba nadeszła pora na jej szaleńczy taniec tysiąca słoni – skrzywiła się.
- Nie możesz po prostu pójść do niej na górę i powiedzieć, by się uciszyła? Możesz jej też zagrozić, że jeśli tego nie zrobi, to wyrzucisz ją poza burtę i będzie musiała płynąć z powrotem do Londynu.
- Nie! Jeszcze tak nisko nie upadłam, by do niej iść – zaprotestowała i usiadła po turecku na swojej kołdrze, krzyżując ręce na swojej klatce piersiowej.
Rebeka po raz kolejny urządziła swój taniec nad nami, jakby chciała nam przypomnieć, jak bardzo kocha wkurzać swoje „sąsiadki z dołu”.
Bella podniosła się gwałtownie.
- Idę do niej! – oznajmiła, schodząc z łóżka i rzucając na nie kijek. Zacisnęła pięści i, zgrzytając zębami, wyszła z kajuty, zamykając za sobą drzwi z głośnym trzaskiem. W tym samym czasie odgłos tupania Rebeki zamilkł i nastąpiła głucha cisza. W pokoju było dość ciemno, nie licząc dwóch lub trzech okienek, przez które wpadało jasne światło księżyca.
Wtuliłam się z powrotem w kołdrę i zamknęłam oczy.
Usłyszałam skrzypienie drzwi. Bella? – nie mogłam wydusić jej imienia, bo coś wydawało się dziwne. Normalnie ona zaczęłaby narzekać na Rebekę i zdawać jej relację z całej rozmowy, poza tym nie mogłaby wrócić tak szybko.
Łóżko zaskrzypiało cicho i ugięło się pod czyimś ciężarem, zdecydowanie nie moim. Ktoś lub coś złapało mnie za nadgarstki i przytwierdziło bokiem do łóżka.
Odgarnęło mi włosy z szyi i poczułam na niej czyiś oddech.

2 komentarze:

  1. Zostałaś nominowana do Liebster Award! Więcej informacji na moim blogu: Castle-of-darkness.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Eeeej czemu tak krótko :-( Jak tak dalej pójdzie skończą mi sie zaraz wszystkie rozdziały do czytania :-(

    OdpowiedzUsuń