- Wiele
dziewcząt w czasach owych jej urody zazdrościło. Twojej matki, rzecz jasna.
Była popularna, a Mameha – Juzo spojrzała na nią– zeszła na drugi plan. Nikt
już nie chciał oglądać jej występów, a herbaciarnie nie upominały się o nią…
- A to
wszystko przez nią – odparła Mameha, prostując się, jak Dorothy, kiedy zaczyna
prezentować się ze swoją wyniosłością. – Nim się pojawiła to ja stałam na
szczycie popularności wśród gejsz. Całe szczęście odeszła, gdy dowiedziała się
o śmierci swojego brata.
- Mameho –
zwróciła jej uwagę Juzo. – Miałyśmy więcej o tym nie mówić.
-
Mówiłyście, że odeszła do Morfina – już nic nie rozumiałam. Co tak naprawdę
odwiodło ją od zostania gejszą?
- Bo odeszła
– Mameha skrzywiła się. – Zdradziła nas, ale nikt wtedy nie przypuszczał, że ta
cnotka łazi z jakimiś biednymi mężczyznami. Dobrze, że to to było czarodziejem,
inaczej nie tknęłabym tego czegoś.
Poruszyłam
się niespokojnie. Nie znoszę jej i z każdą chwilą moja niechęć do niej się
zwiększa.
- Mameho,
powtarzałam ci tyle razy, by nie drwić sobie z innych, a zwłaszcza z mugoli.
Wszyscy są ludźmi takimi, jak my.
- Zważ, że w
tym świecie nawet czarodziej czystej krwi, lecz bez galeona przy duszy nie
zostanie mile powitany.
- Mameho!
- Mówię, co
myślę – Mameha wzruszyła ramionami.
- Co się z
stało z jej bratem, a moim wujkiem?
Juzo
westchnęła.
- Zabity
został.
- Dlaczego i
kto to zrobił?
- Mówi się,
że to ten Morfin – wtrąciła znów Mameha. – Niby ładna buźka, a kogo sobie ona
wybrała? Mordercę?
Juzo tym
razem ją zignorowała.
- Tak myśli
wielu, jednak wątpię, by Morfin zrobił jej coś takiego. Brata swojego kochała i
to bardzo, a ja widziałam tych dwoje razem, twoją mamę i Morfina. Byli w sobie
naprawdę zakochani, toteż niektórzy, wiedząc o tym, myśleli, że to tak naprawdę
zrobił Edward.
- Mój
ojciec?? – przypomniałam sobie rozmowę taty z Dianą. ”Nie mogłem patrzeć na to
krwawiące ciało”…
- Tak. Z uwagi
też na przeszłość Edwarda… większość tak uważała. Jednak ojciec jej winy w nim
nie widział i dał mu ją za żonę pojąć. Ostatni raz z Morfinem widzieli się…
- …dzień
przed naszym ślubem – usłyszałam i spojrzałam przed siebie. – Andreo, bądź tak
dobrą córką i pozwól tacie porozmawiać z tymi miłymi paniami.
Tata,
stojący kilka metrów ode mnie, wbił wzrok w czujne oczy Juzo. Mameha patrzyła w
milczeniu na obraz, wiszący po jej lewej stronie, jakby malowidło statku na
morzu zaczęło ją nagle pasjonować.
Poruszyłam
się niespokojnie.
- Andreo –
odparł pewnie.
Wstałam i
oddaliłam się od nich, ale kiedy byłam w dość dużej odległości, schowana po
bokach między ubranymi elegancko i rozgadanymi ludźmi, zerknęłam za siebie.
Tata stał z założonymi rękami na klatce piersiowej i zdawał się mówić coś z
poważną miną, a Juzo, z zamkniętymi oczami, machała mu od niechcenia ręką, jak
gdyby sprawa, o której mówił jej tata, wydawała się dla niej nieco obojętna.
Nagle coś
lub raczej ktoś zasłonił mi widok.
- Cześć –
usłyszałam znajomy mi, męski głos i spojrzałam w górę.
- Thomas…
cześć – wybąkałam, próbując się posunąć o kilka centymetrów i podejrzeć, o czym
oni mówią.
- Masz może
chwilę?
- Ja… nie
mogę, muszę coś zrobić. Wybacz – zrobiłam przepraszającą minę.
- No chodź,
chce ci coś pokazać.
Skrzywiłam
się.
- Niech
będzie.
- Chodź za
mną – powiedział i zaczął przeciskać się przez tłum do wyjścia.
Spojrzałam
tylko na tatę, Juzo i Mamehę, ale jego tam nie było. Zamiast tego Juzo
siedziała ze wzrokiem wbitym w ziemię, natomiast Mameha poprawiała swoje
kimono.
Razem z nim
wyszłam z kajuty i, po kilku minutach, zaprowadził mnie na pokład, gdzie
spotkaliśmy się ledwie… sama już nie wiem, ile temu to było. Zerknęłam w górę i
ujrzałam ciemnoniebieskie niebo i okrągły księżyc, wychylający się zza kilku
szarych chmurek.
- Ładnie,
prawda? – oparł się o barierkę, zerkając daleko przed siebie na falującą,
ciemną taflę wody, w której odbijał się nieboskłon, niczym w ogromnym lustrze. Zrobiłam
to samo, co on. – Jest pełnia – stwierdził. – Auu! – poskoczyłam ze strachu,
gdy zaczął nagle imitować wycie wilkołaka.
-
Przestraszyłeś mnie. Myślałam, że wilkołak jest na statku – żachnęłam się.
On śmiał się
przez dłuższą chwilę i przestał, kierując wzrok na mnie.
- Nie ma tu
wilkołaków, a nawet, gdyby były, obronię cię – odparł z uśmiechem.
Zadrżałam na
dźwięk jego słów.
- Zimno ci? –
zaniepokoił się.
- Nie.
Thomas
zignorował moją odpowiedź i przysunął się do mnie, obejmując ramieniem. Zadrżałam
znów, tym razem przez bliskość jego ciała, ubranego jedynie w elegancką, czarną
koszulę i spodnie. Odgarnął blond włosy, pozostawione w nieładzie, i nachylił
się do mojej twarzy. Odtrąciłam go.
- Przestań –
powiedziałam zdecydowanie.
Spojrzał na
mnie zaskoczony tą nagłą reakcją, jednakże po chwili jego oczy rozjarzyły się,
a usta wykrzywiły w infantylnym uśmiechu.
- Pierwszy
raz dziewczyna mnie odrzuciła… podoba mi się to. Za takimi z chęcią się
uganiam.
Otworzyłam
oczy z zaskoczenia i chciałam odejść, ale on przytrzymał mnie mocno, więc,
ostatkami sił, wyrwałam mu się, a potem zamachnęłam ręką mocno, zostawiając mu
na policzku czerwony ślad. Złapał się za uderzone miejsce, dając mi okazję do
ucieczki, dlatego od razu pomknęłam w kierunku kajuty i odetchnęłam z ulgą. Rozglądnęłam
się, poszukując Belli i chcąc być jak najdalej od niego. Znalazłam ją stojącą
przy stoisku z jedzeniem, wobec tego poszłam w jej kierunku, oddychając szybko.
Właśnie nakładała zapewne kolejną porcję owocowych ciastek (poznałam to po
okruszkach na trzymanym przez nią talerzu), co sprawiło, że nawet nie zwróciła
uwagi na moje przybycie.
- Bella.
Bella
odwróciła się i prawie wywaliła ciastka, nałożone już na talerz.
- Rany, nie
strasz mnie tak. I jak tam rozmowa z twoim tatą? Nie mów, że cię za coś znowu
ukarał, pewnie za to, czego nie zrobiłaś.
- Nie, nie o
to chodzi – pokręciłam głową. – Wszystko ci opowiem.
Rozglądnęłam
się, sprawdzając, czy ktoś podsłuchuje, ale goście byli zbyt daleko, by coś
słyszeć, za to wypatrzyłam w tłumie Thomasa, który stał gdzieś w oddali,
otoczony kilkoma (jak nie kilkunastoma) rozchichotanymi dziewczynami, i
uśmiechając się, prostował się z gracją i gładził swoje włosy. Prychnęłam na
jego widok.
Jjjjeeeeennnnyyyy tydzień bez internetu a tu tyle zaległości wszystkie rozdziały wyszły Ci cudnie z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział.Wielkiej ilości weny
OdpowiedzUsuńNareszcie rozdział!
OdpowiedzUsuńNie wiem, co napisać tak więc napisze to co zawsze: rozdział jest genialny i nie mogę sie doczekać następnego.
Mam nadzieję, że uda ci sie skończyć twoją historie, znam wiele blogów, na których autorki pisały, pisały a nagle BUM! i piszą, że nie mają siły by skończyć swoje historie.
Pozdrawiam!
Dziękuję wam :) Też mam nadzieję, że skończę, choć może mi braknąć sił, bo zamierzam ciągnąć opowiadanie nawet do siódmego tomu książki, czyli do bitwy o hogwart, więc będzie trochę długie xD
UsuńNie ważne jak długie będzie, i tak napewno będzie ciekawe i będę je czytała :3
UsuńJa również ^^
UsuńKiedy rozdział? :3
OdpowiedzUsuńJuż nie lubię tego całego Thomasa..
OdpowiedzUsuń