niedziela, 11 stycznia 2015

27. Mylne pojęcie miłości

Tych, którzy znają się co nieco na zasadach stylistycznych, ortograficznych i interpunkcyjnych bardzo proszę o wskazywanie mi błędów w moich rozdziałach. Przyda mi się, ponieważ chciałabym wydać powieść w najbliższym czasie. Proszę też o chociaż krótką opinię na temat całego opowiadania, bohaterów i fabuły, bo to też mi się przyda. Dziękuję Wam bardzo :D


***

Wciągnęłam gwałtownie powietrze, próbując zrozumieć to, co powiedziała Diana. Dziadek Toma i moja babcia? Wuj Toma i moja mama? A teraz… Tom i ja? Klątwa? Jaka klątwa?
Cofnęłam się do tyłu. Rozległ się trzask – przez pomyłkę pchnęłam szklany wazon, który roztrzaskał się o kamienną posadzkę, odbijając w swoich kawałkach światło płomiennych świec, wypadające z pokoju, gdzie znajdowali się tata i Diana. Zerknęłam do tyłu i wtem usłyszałam zbliżające się, szybkie kroki. Otrząsnęłam się z zaskoczenia, czym prędzej pobiegłam w stronę pobliskiego korytarza i schowałam się, wychylając się jedynie na kilka centymetrów, by choć ukradkiem zobaczyć, a raczej upewnić się, kto wyszedł z pokoju taty. On sam. Schowałam się i cichutko nasłuchiwałam, jak zamyka drzwi, bojąc się zrobić nawet najmniejszy ruch, by nie zdradzić swojej obecności. Przemknęłam cichaczem do swojego pokoju i zamknęłam go na klucz. Odwróciłam się… i zobaczyłam pamiętnik mojej babci.
Podeszłam do niego i otworzyłam na pierwszej stronie. Srebrne litery nadal połyskiwały na pergaminie. Przewróciłam kartkę i spojrzałam na drugą stronę, ale była pusta, za to na trzeciej powoli zaczęły pojawiać się kolejne słowa.
„Nic mi po nim nie zostało. Odszedł, gdy tylko doszła go wieść o moim ślubie z innym. Choć tak bardzo pragnęłam, byśmy to my stanęli na ślubnym kobiercu i razem wymówili słowa przysięgi, która związała by nasze serca niewidzialną wstęgą, grzejącą je miłością. Słowa recytowane, ale słowami są płynącymi z głębi naszych dusz, stworzonych, by trwać w swych objęciach. Teraz odszedł, zniknął tak nagle, jak pojawił się w dniu naszego spotkania, przystojny z oczami wypełnionymi rozgwieżdżonym niebem, połyskującym w świetle zachodzącego słońca. Została mi po nim jedynie czerwona róża z kropelkami wody na płatkach, spływającym powolutku niczym małe kryształki, odbijające w sobie cały świat, jaki podarował mi tym jednym kwiatem, licznym wśród miliona, lecz jedynym, jaki zawiera w sobie dowód jego miłości…”
Róża?
„...Ze wszystkich cennych rzeczy, jakie stworzone zostały przez nasze piękne chwilę, ostał mi się jedynie medalion, srebrny z napisem „Love” i w kształcie serca, a raczej połówki serca, jakby połową był on, zaś drugą ja”
Moja dłoń automatycznie powędrowała w stronę szyi i wyczułam pod palcami medalik, który podarował mi Tom – srebrna połówka serca z napisem „Love”.
Ścisnęłam w dłoni medalik, a pamiętnik zsunął się na ziemię z moich kolan. Ta klątwa, o której mówiła Diana, czyżby była prawdziwa? Miłość moja i Toma jest tak naprawdę sztucznym wytworem rzuconego kiedyś zaklęcia, skazana na wieczne niespełnienie? Dlaczego ktoś rzucił tę klątwę? Z zawiści, zdrady, zazdrości? Czy powód był aż tak silny, by przekląć nie tylko ofiarę, ale i cały ród? Jaki sens jest w takim działaniu, jaką korzyść zyskał sprawca?
Odwróciłam głowę i zerknęłam na otwarte okno. Słońce zdawało się niknąć za koronami drzew, dając o sobie znać jedynie jasnymi, oślepiającymi promyczkami, próbującymi przebić się przez liście.

- Gdzie jest pan Misabielle? – zagadnęła Rebeka, patrząc się głównie na swoją mamę. Dorothy siedziała z ponurą miną przy stole i jadła swoją kolację. Wyglądała tak, jakby przechodziła jednocześnie załamanie nerwowe i depresję. Westchnęła głośno, nim odpowiedziała swojej córce.
- Nie może, niestety, z nami jeść. Jest zmęczony z powodu pracy.
Z powodu pracy, akurat. Pracował, pijąc alkohol, a teraz pewnie śpi.
- A czemu jesteś taka smutna? – spytała ją Rebeka.
- Ślub odbędzie się w Japonii.
- Jak to? – wypaliłam bez zastanowienia.
Dorothy spojrzała na mnie z ukosa swoim wzrokiem, jakby patrzyła na jakiegoś nieproszonego robaka i nie wytrzymała.
- Chodzi o twojego… - powiedziała do mnie zbulwersowana, ale po chwili zamilkła i skrzywiła się. - … twojego chłopaka – dokończyła z przekąsem. – Twój ojciec uważa, że nie powinnaś spotykać się z ludźmi takiego pokroju, jak on, i powiedział, że im szybciej pojedziemy do Japonii, tym szybciej ty się od niego… odsuniesz.
Zacisnęłam dłoń na widelcu.
- Chociaż ma rację – Dorothy ciągnęła, patrząc na swoją suknię i wyciągając chusteczkę, którą wytarła kąciki oczu, jakby właśnie zaczęła płakać. – Ty mi nie zrobisz czegoś takiego, prawda, kochanie? – powiedziała z miłością do swojej córki.
- Aż tak bardzo boi się skazy na swoim imieniu? – spytałam, choć wiedziałam, że wielką rolę ma w tym klątwa, ale chciała jeszcze coś wyciągnąć od niej na temat decyzji taty.
- Może – wzruszyła ramionami. – Tyle przygotowań! Wszystko na nic – załkała. – Mam nadzieję, że mój drogi Edward szybko się ciebie pozbędzie – powiedziała do mnie z przekąsem.
- Co to znaczy „pozbędzie”?
- Myśli, że wyrwiesz się z domu, by spotkać się z tym łachmytą, jak mu tam… Tom – prychnęła. – Imię wprost idealne dla pospólstwa!
- Ale co tata zamierza zrobić? O co chodzi z tym pozbyciem się? – ponagliłam ją.
Przez chwilę milczała, ale potem uśmiechnęła się tak, jakby ta wiadomość poprawiła jej humor.
- Zamierza zrobić z ciebie gejszę.
Wytrzeszczyłam na nią oczy.
- Gejszę – powtórzyła, chichocząc złośliwie. – Czyli prostytutkę. To do ciebie tak pasuje! Kto wie, czy już nie straciłaś swojego dziewictwa dla tego mugola.
Rebeka wyszczerzyła zęby w zgryźliwym uśmiechu.
- Tom jest półkrwi – odparłam przez zaciśnięte zęby, podnosząc się z krzesła.
- Co za różnica? W jego żyłach płynie krew tych niemagicznych ludzi! – zakryła usta ręką. – Ludzi? Chciałam powiedzieć zwierząt.
- Tata też jest mugolem.
- Mugolem? – otworzyła oczy ze zdziwienia.
Nie wiedziała za jakiego człowieka wychodzi? Nagle, ku mojemu zaskoczeniu, Dorothy zachichotała, jakby właśnie usłyszała najbardziej absurdalną rzecz w życiu.
- A skąd! Edward jest czarodziejem!
- C-czarodziejem? – myślałam, że śnię. Nigdy nie widziałam taty używającego różdżki, czy choćby zerkającego do jakiejkolwiek magicznej księgi.
- Och tak, tylko po śmierci twojej matki – skrzywiła się na dźwięk ostatniego słowa. – przestał czarować. On i twoja matka byli czystej krwi czarodziejami, rzecz jasna!
Usiadłam, powoli przetwarzając informacje, które usłyszałam od Dorothy. Klątwa, niespełniona miłość mamy i wuja Toma, morderstwo mojego wuja, popełnione przez tatę, gejsza i w dodatku tata, który okazuje się być czarodziejem? Jak to wszystko możliwe?
- Dlaczego mi o tym nie powiedział? – spytałam z drżącym głosem.
Dorothy wzruszyła ramiona.
- Skąd mam wiedzieć?
- Nie interesujesz się tatą?
- Interesuje, och tak, interesuje… wiesz – uśmiechnęła się do mnie dziwnie przyjaznym tonem. – Twój tata ma bardzo odpowiedzialną pracę.
O co jej teraz chodzi?
- Bardzo odpowiedzialną i też dobrze płatną, tak…?
Siedziałam na chwilę w milczeniu, patrząc się na nią ze zdziwieniem, aż w końcu zrozumiałam prawdziwy sens jej słów.
- A więc o to chodzi?? – wypaliłam ze złością.
- Co się stało? – spytała Dorothy, udając zaskoczenie.
- Dobrze płatna, tak? Chodzi ci o pieniądze?? – podniosłam się gwałtownie.
- N-nie! Skądże znowu ! – oburzyła się. – I nie tym tonem, młoda damo! Nie tak zachowuje się panna z dobrego domu!
- Jeśli bycie panną z dobrego domu opiera się na spędzeniu życia z kimś, kogo się nie kocha tylko dla jego pieniędzy, to wolę nigdy nie urodzić się w tej rodzinie! – odwróciłam się na pięcie i odeszłam w stronę swojego pokoju.
- Cz-czekaj! Wracaj tu! Powiem twojemu ojcu! – podniosła się z krzesła.
- Powiedz mu też o tym, że kochasz się pławić w jego pieniądzach!  - zawołałam do niej.

3 komentarze:

  1. Rozdział genialny, czekam na więcej!

    OdpowiedzUsuń
  2. Ha Andrea świetnie zachowała się na koniec POPIERAM sama bym się ta zachowała na jej miejscu więc jestem całkowicie za. Ojciec Andy to prawdziwy idiota GEJSZĘ serio jestem ciekawa co zrobi by Aandrea się nią stała bo jakoś mi się nie widzi ona jakio gejsza ale poczekajmy na kolejny rozdział.Napisałaś świetnie. Uwielbiam twoje opowiadanie. I życzę ci byś nie zachorowała tak jak ja. Zdrówka i weny .

    OdpowiedzUsuń
  3. Trochę mi cos nie gra - najpierw babka mowi Andrei ze ma zostac gejsza a później zwraca uwagę, by zachowywala sie jak dama.. Poza tym obrazek Andrei jako prostytutki w ogole mi nie pasuje.. To przecież nie pomoże jej ojcu na utrzymaniu dobrego imienia rodziny? A oto mu ciągle chodzi.. Nie mam pojęcia jak z tego wybrniesz ale pomysl mi sie BARDZO nie podoba

    OdpowiedzUsuń