środa, 25 czerwca 2014

21. Powrót i nowy rozdział.

Naprawdę przepraszam, że nie pisałam. Nie chodzi tu głównie o to, co napisałam w poprzedniej notce, o komentarze, ale o to, że miałam dużo nauki. Kończę już trzecią klasę gimnazjum, a wtedy musiałam poprawiać oceny, uczyć się na sprawdziany i do tego miałam egzaminy oraz projekt edukacyjny (który, z trzyosobowej grupy, robiłam tylko ja z koleżanką, a inne miały po pięć lub sześć osób :/). Poza tym mam pewne problemy w rodzinie, z trzy razy się przeprowadzałam i jeszcze mam kuratora, choć to bardziej z przyczyny moich rodziców, przez co nie wiem, po co akurat ja go mam.
Przyznam, że zaskoczyło mnie wiele komentarzy, a jeszcze bardziej ponad 8700 wejść. Nie spodziewałam się, że moje opowiadanie będzie tak popularne, ale dziękuję i obiecuję, że będę pisać, choć notki zazwyczaj będą pojawiać się w poniedziałki, środy i piątki, jednak być może będę mieć już na stałe internet. A teraz zapraszam do czytanie dawno nie pojawiającej się notki i przepraszam, jeżeli cała fabuła jest dość chaotyczna, ale nie lubię układać całego planu wydarzeń, wolę zdać się na wenę, a ten rozdział dedykuje tym, którzy komentowali moje poprzednie notki ;)

Wpatrywałam się w mijające nas domy i drzewa, które znikały tak szybko, jak się pojawiały. Nie przeszkadzała mi panująca w przedziale pustka i cisza, przerywająca się przez odgłos jadącego po szynach pociągu, raz po raz zwalniającego i przyśpieszającego. Przez cały rok szkolny otaczały mnie różne osoby, wręcz nie miałam chwili dla siebie, a teraz mogłam spokojnie usiąść i pomyśleć nad tym, co wydarzyło się w przeciągu tych kilku miesięcy, nie miałam czasu uporządkować tego w swojej głowie.
Ślub mojego ojca i matki Rebeki. Nie, że ich wyjątkowo nie znoszę, ale nie mogę ich tolerować, tak, jak one mnie, choć znam je od dziecka, bo ojciec przez wiele lat współpracował z wujem mojej przyszłej siostry, który chciał chwalić się swoją siostrą i siostrzenicą, więc zapraszał je na różne przyjęcia. Mimo, że moja rodzina jest tak samo bogata, co jej, Rebeka non stop naśmiewała się z tego, co się działo u mnie w domu: że mamy niemodne meble, że nie chodzę jak dama, że nie dbam o siebie. Mieszkanie z nią pod jednym dachem nie wchodzi w grę. Poza tym, nie lubiłam jej matki, bo ona, choć nie szydziła tak z nas, jak jej córka, to lubowała się w kupowaniu coraz to nowych rzeczy, szczególnie ubrań, kosmetyków i biżuterii. Często słyszałam, że potrafiła błagać swojego brata o nawet kilka tysięcy na zakupy, a ja nie martwię się o majątek ojca, ale o niego samego. Rzadko się uśmiecha i widzę, że mimo wszystko nadal cierpi po stracie swojej żony, co, jeśli jednak z tego wyszedł i się zakochała, i to akurat w niej. Chcę jego szczęścia, mimo tego, co mi zrobił. Taka właśnie jestem, choć zdaje się, że nie szanuje moich bliskich, lecz gdy naprawdę coś im grozi, nie potrafię siedzieć spokojnie, cokolwiek by się działo, ale muszę im pomóc.
W dodatku dręczy mnie to, co się stało z Rosmertą. Nic nie pamiętam z tego momentu, gdy byliśmy w Zakazanym Lesie. Jedyne, co zapadło mi w pamięć, to Hagrid i Center, a potem dom, gdzie mieszkaliśmy ojciec, Rosmerta i ja. Rosmerta nie żyję i choć jej nie lubiłam, to i tak trudno mi to znieść…
Drzwi od przedziału rozsunęły się i natychmiast odwróciłam wzrok w ich stronę.
- Japonia! Japonia! – usłyszałam głos przyjaciółki. – Co? – popatrzyła na mnie zdziwionymi oczami, podczas gdy ja wybuchłam śmiechem.
- W co ty się ubrałaś? – odparłam z uśmiechem.
- No co? Skoro jedziemy do Japonii, to chce wyglądać, jak jej mieszkanka. Ładnie mi? – okręciła się wokół własnej osi.
- Tak, tylko że to chińskie kimono – spojrzałam na jej długie czarne kimono, przylegające do jej ciała, które… nie miało rękawów. Zachichotałam.
Bella spuściła ponuro głowę.
- A tak w ogóle skąd to wzięłaś?
- Hm… - zastanowiła się. – Znalazłam gdzieś w jakimś sklepie z używanymi ciuchami w Hogsmeade.
- Jesteś szalona.
- Granicę mojego szaleństwa nie są znane i nigdy nie zostaną poznane… ej, Japończycy się zorientują, że to nie japońskie?
- Na pewno – podniosłam się i dosięgnęłam swój kufer, leżący tuż obok klatki Zazu. Otworzyłam go, a potem zaczęłam penetrować go w poszukiwaniu jakiegoś mojego kimona. W końcu zauważyłam biały skrawek ubrania i wydobyłam śliczne, biało niebieskie kimono z długimi rękawami. Nagle niewielka koperta wypadła z kufra, lądując na siedzeniu. Zastygłam w miejscu. Bella podeszła do mnie i podniosła list.
- To od twojej służki i twojego lokaja? – spytała, przyglądając się adresowi na przedniej stronie.
Spojrzałam na adres i przytaknęłam.
- Masz – wcisnęłam jej kimono i wzięłam od niej list, a ona, mimo, że dostała to, co chciała, i tak  z ciekawości zaczęła zaglądać mi przez ramię.
Otworzyłam kopertę i wyjęłam złożony list, który następnie rozłożyłam.
„Droga Panienko Andreo,
Ja i Diana zostaliśmy proszeni przez twojego szacownego ojca o to, by poinformować cię, iż twój szacowny ojciec pragnie poślubić panią Dorothy DeCambrie, matkę panienki Rebeki. Osobiście i w ukryciu przed twoim ojcem chcemy dodać, że nie jesteśmy zadowoleni z decyzji pana Misabielle. Nie zamierzamy wypowiadać się źle o pani DeCambrie, jednak nie wydaje mi się, by miała wobec niego dobre zamiary. Ślub odbędzie się 12 lipca w posiadłości Misabiellów, zaś miesiąc miodowy ma być w Japonii. Pan Misabielle chciałby zabrać panienkę ze sobą, ja i Diana również pojedziemy, a także panienka Rebeka. Wyraził też zgodę, byś mogła zaprosić panienkę Bellatriks z rodu Blacków.
Z wyrazami szacunku,
Wierny lokaj, Arnold.
P.S. Gdy wrócisz z powrotem na Dwór Misabiellów na strychu znajdziesz stary i lekko zniszczony dziennik ze srebrnym wizerunkiem róży z kolcami na okładce. Twoja szacowna matka prosiła mnie, bym powiedziała tobie, gdzie go ukryła na twoje siedemnaste urodziny, kiedy osiągniesz pełnoletność w świecie czarodziei.
Wierna służka, Diana.

- No nie! Nie mówiłaś, że matka DeCambrie wychodzi za twojego ojca! – oburzyła się ślizgonka. – A tak w ogóle to wiedziałaś o tym?
- Dowiedziałam się od Rebeki, sama mi to powiedziała miesiąc temu. Miałam przeczytać ten list, ale wiesz, jak to jest z moją pamięcią.
- Zapomniałaś o nim?
- Właśnie. Cóż, przynajmniej pojedziemy do Japonii, nie? – uśmiechnęłam się blado. – Chociaż Rosmerta…
- Pewnie przełożą ślub. W końcu dostałaś list przed jej śmiercią.
- Chyba… - szepnęłam i usiadłam na siedzeniu.
- Założę to kimono i powiesz, jak wyglądam.
Spojrzałam w okno. Przypomniała mi się rozmowa z Tomem tydzień temu…
Wyszliśmy na błonia. Było południe i słońce grzało niemiłosiernie, sprawiając, że ponad połowa uczniów oblegała wszystkie zacienione miejsca, a niektóre dziewczyny z lubością leżały na kocach i wygrzewały się w promieniach słońca, próbując opalić ramiona, nogi i twarz, nawet podwijały lekko bluzki, by odsłonić brzuchy, bo na więcej nie pozwalali im nauczyciele. Szliśmy w milczeniu obok siebie, a ja podrapałam się w odsłonięte ramiona, ponieważ miałam na sobie białą bluzki z krótkim rękawem w paski, zaś dół zakryłam czarną spódniczką do kolan. Tom ubrany był jak zawsze w długie spodnie, ale jego śnieżnobiała koszula rozpięta była do połowy, pokazując skrawek umięśnionej klatki piersiowej. Przygryzłam wargę i spuściłam głowę, zasłaniając czarnymi, prostymi włosami oczy. Przez miesiąc omijał mnie szerokim łukiem, a teraz chciał porozmawiać… aż nie mogłam w to uwierzyć, że szłam znów tuż koło niego.
- O czym chciałeś ze mną pogadać? – zaczęłam, obawiając się odrobinę tego, co powie.
- Chodźmy trochę dalej – stwierdził i przyśpieszył kroku, a ja potruchtałam za nim.
Kierował się w stronę osamotnionej, wielkiej skały, leżącej paręnaście metrów od najbliższego ucznia, który nawet nas nie zauważył, tylko siedział pod drzewem, zatopiony w jakiejś księdze.
Po kilku minutach dotarliśmy do celu.
- Usiądź – kazał i usadowił się na kamieniu. Zrobiłam to, co on. – Pamiętasz to, co się stało z Rosmertą?
Pokiwałam głową. Zawahałam się na moment, ale w końcu odparłam:
- Tom… muszę wiedzieć, kto jest odpowiedzialny za jej śmierć.
- Więc nic nie pamiętasz? – spytał się bez żadnego zdziwienia.
- Niestety…
- Wtedy, gdy Center został zaatakowany przez wilkołaka, obiecałaś, że stworzysz horkruksa.
Przypomniałam to sobie. Powiedziałam, że jeśli mu pomoże, spędzę z nim całą wieczność.
- Czy…?
- Tak – Tom wyprzedził mnie i odpowiedział na moje pytanie, nim ja je zadałam. – Zabiłaś Rosmertę.
Zakryłam dłonią usta. A więc jednak moje przeczucia się sprawdziły. Rozglądnęłam się w nadziei, że nikogo nie ma w pobliżu. Na szczęście nie. Chciałam wiedzieć, co się wtedy wydarzyło, jak to się potoczyło.
- Powiedz mi, proszę, jak to się stało? – spytałam.
- Zabrałem cię do jej domu. Rosmerta była sama, twój ojciec pewnie gdzieś wyjechał, nie wiem za bardzo. Wybiegła, gdy nas zobaczyła, dziwiła się, że tu jesteś. Złapała cię i chciała zabrać siłą do domu, mówiła też, że powiadomi twojego ojca i krzyczała. Szarpała się z nią przez chwilę, a potem uniosłaś różdżkę. Szepnąłem ci zaklęcie, zawachałaś się, ale je wypowiedziałaś, wtedy błysnęło niebieskie światło, Rosmerta upadła martwa, a ty zemdlałaś. Zabrałem cię z powrotem do Zakazanego Lasu i wszczepiłem cząstkę twojej duszy w Centera, który chyba już mnie na dobre znienawidził – uśmiechnął się krzywo pod koniec wypowiedzi.
Zacisnęłam powieki, a z moich oczu popłynęła łezka. Więc to prawda… zabiłam człowieka. Poczułam nagle ukłucie w sercu; już raz zabiłam, to dlaczego czułam się tak nieswojo?
- Andrea… - zaczął Tom.
- Nic mi nie jest.
- Chce cię o coś zapytać. Dlaczego zawsze mnie nienawidziłaś?
Milczałam. Co mam mu odpowiedzieć? Bo mój ojciec przysiągł, że jeśli nadal będę utrzymywać z nim jakikolwiek kontakt, zrobi wszystko, by trafił do Azakabanu na całe swoje życie…? Szkoła mogła być jedynym miejscem, gdzie mogłabym z nim choćby rozmawiać, a ojciec by o tym nie wiedział. Niestety, znał się z wujem Rebeki, więc ona pewnie powiedziałaby mu o wszystkim. Rebeka wie, że Tom nie ma rodziców i nie jest bogaty, normalnie takich odrzuca, ale ona zawsze chciała mi zrobić na złość. I gdyby dowiedziała się, że jesteśmy razem… i tak ryzykuje.
- Znasz mojego ojca i wiesz, że nigdy by się nie zgodził byśmy razem byli.
- Jesteśmy w Hogwarcie, tu go nie ma.
- Jego nie, ale Rebeka tak. Jej wuj zna się z moim ojcem, a jej matka ma się z nim ożenić – ściszyłam głos. – Zapewne teraz już naprawdę nie będzie dla mnie miejsca, skoro mój własny ojciec nie może mnie znieść.
Kątem oka zauważyłam, że Tom położył się na kamieniu i złożył ręce za głowę.
- Przebolejemy to rozstanie podczas wakacji, a po skończeniu siódmego roku – spojrzeliśmy sobie w oczy. – Uciekniemy – dodał.
- Naprawdę tak chcesz?
Wstał i stanął przede mną, chwycił za podbródek i uniósł głowę, a potem pocałował w czoło. Poczułam jego ciepłe usta, muskające moją skórę tak delikatnie, jakby całował najbardziej kruchą rzecz na świecie, coś, co mogłoby roztrzaskać się przy większym nacisku. Uśmiechnęłam się.
- Kocham cię, głuptasie – wyszeptał, a ja poczułam, jak w moim brzuchu robi się coraz gorącej. Pierwszy raz to powiedział. Byłam przy nim naprawdę szczęśliwa i chciałam, by ta chwila trwała wiecznie.
- Ja też cię kocham – powiedziałam, a on pocałował mnie, ale tym razem w usta. Całował delikatnie, ale jednocześnie zachłannie, jak gdyby powoli delektował się ich smakiem, chcąc więcej z każdą chwilą. Nie chciałam, by przestał, on jednak oderwał się ode mnie i spojrzał mi w oczy. Te jego ciemne, z reguły zimne oczy teraz iskrzyły radością i miłością.
- Czas już wracać, bo pewnie twoi przyjaciele się niepokoją – złapał mnie za rękę, przyciągnął do siebie i przytulił.
- Tom… - zaczęłam.
- Tak?
- Obiecaj mi coś.
- Co chcesz bym ci obiecał?
- Cokolwiek się stanie, będziemy razem.
- Obiecuję.
- I jak wyglądam? Andy! – z zamyślenia wyrwała mnie nagle Bella.
Do tej pory siedziałam przy oknie, opierając podbródek na ręce i wpatrywałam się niewidomym wzrokiem w otoczenie, które mijało. Deszcz dudnił w szyby pociągu, a ja nawet nie zorientowałam się, kiedy zaczął padać. Wspominałam jedynie tamto zdarzenie.
Odwróciłam się i spojrzałam na nią. Bella z gracją okręciła się, tak jak przedtem, ale tym razem w innym stroju, a mianowicie w kimonie, który jej dałam. Przyznam, że ładnie wygląda, do tego ładniej ode mnie.

- Ślicznie - uśmiechnęłam się do niej, jednocześnie nadal zastanawiając się nad tym, co powiedział mi Tom. Zabiłam Rosmertę, nikt się o tym nie dowiedział, chyba. Być może nawet mój ojciec nie będzie nic podejrzewał. Ech, w co on mnie wpakował…

4 komentarze:

  1. Jejuniu, rozdział, tak się cieszę, że wróciłaś. Tak długo czekałam :D. I fajne nowe tło. Właśnie to zmienione tło sprawiło, że zaczęłam wchodzić częściej, bo coś przeczuwała. Tak! I tak się cieszę, że Tom i Andrea do siebie wrócili. A to nie było tak, że ona go znienawidziła, bo zaczął ją źle traktować, jak trafiła do Gryfonów? Ale ta wersja jest jeszcze lepsza. Nie mogę się doczekać nowego rozdziału!

    Eliza

    OdpowiedzUsuń
  2. Cześć :)
    Czytam Twoją historię od dawna ale jeszcze nigdy nie skomentowałam. Nie miałam w sumie potrzeby. Ale dzisiaj pomyślałam, że może mój komentarz doda ci jakiejś otuchy. Więc przechodząc do sedna: historia jest dosyć oryginalna, a błędów nie ma zbyt wiele (jednak pozwól, że jedno ci wytknę, ponieważ będzie mnie to męczyć: "Jej wuj
    zna się z moim ojcem, a jej matka
    ma się z nim ożenić – ściszyłam
    głos. "- zamiast "ożenić" powinno być "ma wyjść za niego za mąż"). Tak się zastanawiam, masz betę? Ona zawsze Ci się przyda. Nie chodzi mi o to, że masz zły styl, czy coś, ale to strasznie pomaga, wiem to po sobie. Jeżeli była byś zainteresowana, to i moja skromna osoba mogłaby Ci z tym pomóc :D
    Cieszę się też, że na powrót wróciłaś do pisania. Życzę rozwiązania wszelkich problemów, oraz oczywiście weny, żeby dokończyć to opowiadanie.
    Pozdrawiam,
    ~Clarissa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz, nowe notki na pewno będą, tylko teraz zabrałam się też za dwa inne opowiadania oraz ostatnio zabrałam się za pisanie artykułów do takiej jednej gazety i dlatego często brakuje mi czasu. Właśnie zauważyłam ten błąd "ożenić", tylko nie wiem czemu, ale mylę sobie "ożenić" i "wyjść za mąż", przepraszam xD Jestem zainteresowana, chociaż zwykle staram się nie popełniać błędów (mam też worda do pomocy xd), to mimo wszystko przyda się ktoś, kto pomoże. Więc, jeśli nadal chcesz, mogę wysyłać nowe rozdziały na twojego maila, poprawisz i wyślesz mi poprawioną wersję, a ja ją opublikuje :)

      Usuń
  3. Taaak bardzo się cieszę,że wróciłaś i dalej będziesz pisać to opowiadanie. :* Myślałam,że nigdy się nie doczekam,ale nareszcie jesteś! Cudowne opowiadanie,czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział. :)
    ~Andrea

    OdpowiedzUsuń