Wielka Sala przepełniona była gwarem uczniów i dźwiękiem
obijanych sztućców. Gazeta, którą trzymałam w rękach, upadła i uderzyła z
nikłym hukiem o talerz, ale tak, że kilkoro uczniów podskoczyło zaskoczonych i
spojrzało na mnie.
Czy zwróciłam na nich uwagę? Nie pamiętam. Kątem oka
ujrzałam wlepiające się we mnie oczy i nic więcej. Nie miałam ochoty. Dlaczego?
Coś, czego się obawiałam… To miał być sen, dlaczego więc napisane tak było w
Proroku? Sama nie wiem, mam mętlik w głowie.
Wstałam.
- Andy, siadaj. Jakoś to będzie, porozmawiamy. Pewnie nic
się jej nie stało, wiesz, że Prorok wszystko wyolbrzymia - zapewniała mnie
Bella, która znikąd zjawiła się obok mnie. Czy mnie to obchodziło? I tak, i
nie. Z jednej strony dziwiłam się, że tak szybko się zjawiła, a z drugiej
strony… nie, teraz nie mam czasu o tym myśleć.
Ścisnęłam dłonie w pięści, że aż pobielały. Skąd ona może
wiedzieć, co się stało?? Nie było jej tam, nie było jej ze mną i Tomem. Nigdy
jej nie ma, gdy jej potrzebuje. Teraz próbuje mnie przekonać, bym usiadła,
odpuściła. Jak?? Pytam się, jak?? Byłam tego świadkiem, a ona nie wie, jak to
jest, nie zrozumie, gdy ktoś, kogo się znało, nagle znika. Z naszej winy…
Odwróciłam się i ze spuszczoną głową szybkim krokiem
podążyłam w stronę wyjścia z Wielkiej Sali, czując na sobie wciąż trwające
spojrzenia innych. Nawet nie podniosłam głowy, by zaszczycić ich choćby jednym
spojrzeniem.
- Andy, stój. Pogadajmy! - zawołała za mną usilnie,
chwytając mnie za rękę, a ja szarpnęłam nią, wyswobadzając się z uścisku przyjaciółki.
Nie lubiłam jej, nigdy. Wkurzało mnie to, jak się rządziła,
że wszystko wiedziała lepiej i każda rzecz musiała być tak, jak ona chce. Nie
znosiła mojego sposobu ubierania, charakteru, wprost niczego. Więc czemu mi jej
brak? Dlaczego w głębi serca czuje, że jestem z tym powiązana, jak gdyby to
dotyczyło mnie?
Co ja zrobiłam?
Zatrzymałam się.
Łzy spłynęły mi po policzku. Kilka z nich wpadło do moich
ust, zostawiając po sobie jedynie gorzki smak. Gorzki smak cierpienia i
porażki. Czegoś, co się nie zrobiło.
- Bella… - wydukałam.
Natychmiast stanęła przede mną i patrzyła na mnie zatroskaną
miną.
- Czy ty to wiedziałaś?
Zadrżała. Znów zaczęłam iść. Ominęłam ją.
- Andy.
Nie słuchałam jej. Kłamca. Nie tylko ona. I oszustka,
ponieważ oszukiwała mnie, nie zatrzymała, Riddle musiał jej to powiedzieć, ale
zakazał jej mi to mówić. To jest przyjaciółka? Opuszcza cię nagle, kiedy masz
popełnić największy błąd życiowy, kierując się bezsensownymi zasadami honoru, a
potem zjawia się i przeprasza, kiedy jest po fakcie, kiedy teraz pozostaje
jedynie błądzić po ziemi z tym, co się zrobiło.
Wyszłam z Wielkiej Sali i pognałam w stronę Wieży
Astonomicznej. Tam mogę się wyciszyć, pomyśleć. Czy zaufać Tomowi jeszcze raz?
Przecież nie raz krzywdził innych, sprawiał im ból, a to, gdy się wściekł. Za
co? Nic mu nie zrobiłam.
A teraz… teraz zabił Rosmertę, przyznam, nie znosiłam jej,
ale nie mogę pojąć, jak ktoś może zabić człowieka. Jak życie jednej istoty
zależy od drugiej, od pstryknięcia palcem i nagle brakuje kolejnego życia na
ziemi.
Zadrżałam.
Szybkimi susłami omijałam stopnie i znajdywałam się coraz
wyżej, aż w końcu drzwi się otworzyły i dotarł do mnie żywy powiem chłodnego
wiatru. Nawet na wiosnę taki jest. Czasem obdarza ludzi ciepłem i spokojem, a
niekiedy sprawia, że dreszcz przechodzi po ich ciele, niczym scena z
najlepszego horroru. Tak właśnie się czułam. Tkwił we mnie strach i obawa przed
tym, co się zaraz wydarzy i tym, co stanie się potem, a może to nie z tego
powodu, może obawiałam się czegoś innego…?
***
Minął kolejny, ponury i zwykły miesiąc, jak ulotna chwila,
jak liść, który w pewnej chwili zjawił się na gałęzi, a potem leżał w stercie
sobie podobnych, pokrytych lekkim, białym puchem. Nawiasem mówiąc, nastał
czerwiec. Udręka, a zarazem uciecha wszystkich uczniów. Uciecha, ponieważ za
dwa tygodnie wakacje, zaś udręka, bo to czas poprawek. Zapewne połowa szkoły
zawzięcie próbuje poprawiać oceny i uczy się na sprawdziany. Ja jestem tą,
która została złapana w sidła nauki, jednak wolę bardziej skuteczne metody.
Westchnęłam. Westchnęłam ponownie. Nachyliłam się w stronę
ucha Margaret, siedzącej koło mnie i zatopionej w nowym tygodniku “Czarownicy,
i westchnęłam kolejny raz, tym razem potężniej i z większym smutkiem.
- Nie myśl, że napiszę to zadanie za ciebie - burknęła.
- Dlaczego uważasz, że o to mi chodzi? - powiedziałam i znów
westchnęłam, nim w porę się powstrzymałam, rozumiejąc sens słów Peggy.
- Właśnie dlatego - zerknęła na mnie spod byka. - Zawsze
wzdychasz, jeśli chcesz, bym coś ci zrobiła. I zwykle chodzi o zadanie. Masz
szczęście, że w ogóle mnie poznałaś, bo w życiu byś nie dostała o następnej
klasy.
- I dziękuje ci ze szczerego serca! - zawołałam, a potem
dodałam. - Ale tylko raz mi pomóż, ostatni raz - błagałam.
- Nie - odparła stanowczo, poza tym, nie wiem, czy zdajesz
sobie sprawę, ale pewna ślizgonka, do której miałaś się nie odzywać, ciągle się
na ciebie gapi.
Odwróciłam głowę do tyłu tak gwałtownie, że poczułam lekkie
kłucie w okolicy karku, a moja twarz przybrała niezadowoloną minę.
- Ja ci nie pomogę, wiesz, jak jest z moimi ocenami. Poza
tym nie odzywam się do ciebie - odparłam Belli, która siedziała w rozkroku i
wpatrywała się we mnie oczami nieszczęśliwego szczeniaczka.
- Nie o to chodzi… - powiedziała smutno i spuściła wzrok.
- A o co?
- Ponoć jedziesz do Japonii… w wakacje…
- Gdzie? Ach, tak! - złapałam się za głowę.
Przez to wszystko, ataki bazyliszka i to, co się działo,
zapomniałam o wyjeździe. W poprzednie wakacje, przed rozpoczęciem roku tata
powiedział, że musi coś ważnego zrobić w Japonii i tam pojedziemy. Jaka ja
byłam szczęśliwa! No bo kto by nie był uradowany, kiedy jest gwarantowana
okazja podróży do swojej ukochanej ojczyzny, a raczej mojej mamy. Chciałabym
zobaczyć, jak wtedy żyła i czym się zajmowała. Może pójdę w jej ślady? Poznam
moich dziadków, których od jej śmierci nigdy nie widziałam, ciekawa jestem, co
u nich? Czy się zmienili? Równie dobrze może mnie spotkać rozczarowanie,
ponieważ byli w dość sędziwym wieku, a teraz minęło dobrych dziesięć lat, więc
nie zdziwi mnie to, aczkolwiek ponoć posiadali niezwykłą chęć życia i wiele
energii, jak się dowiedziałam z opowieści ojca, choć nie wierzę mu we wszystko,
ale niech się cieszy, myśląc, iż wprawdzie trochę mu ufam.
Nie mogę się doczekać, aż w końcu tam się znajdę i zobaczę
te niezwykłe budynki, poznam ich kulturę oraz sztukę.
- Mnie też zabierzesz?
Aż podskoczyłam z zaskoczenia. Poznałam ten głos. O tak,
poznałam.
- Lucas! - zawołała uradowana Margaret.
- Hej, Peggy! - odparł Luc. - Nie mów, że o mnie
zapomniałaś, Andreo? Nie sprawiaj mi takiej przykrości.
Lucas? Skąd? Ja nawet nie zdałam sobie sprawy, że go nie ma.
Gdzie on się podziewał przez te wszystkie miesiące?
- Skąd ty tu się wziąłeś? Nie było cię przez dwa miesiące –
odparłam zaskoczona.
- Miałem coś do załatwienia – podrapał się po głowie. – Ale
jestem – uśmiechnął się , ale po chwili zrobił skwaszoną minę. – Nie
zauważyłaś, że mnie nie ma?
- Nie – stwierdziłam. Oczywiście, trochę wydawało mi się
dziwne, że nagle zniknął…
- Więc o czym gadacie? – spytał z ciekawością.
- Andy ma mnie zabrać do Japonii! Co nie, Andy?
Spojrzałam na Bellę z zaskoczeniem.
- Co? Ja nie mówiłam, że cię zabiorę. Nawet przez te ataki
i… wiesz co. Poza tym Rosmerta… - przełknęłam ślinę. Nie wiem czemu, ale trudno
mi było to powiedzieć. Dziwnie się można czuć, mówiąc o śmierci znajomych.
- Nie pamiętasz? Na początku roku na stacji King’s Cross
twój tata powiedział, że w przyszłym roku na wakacje musi jechać do Japonii, bo
ma coś do zrobienia, i zabiera cię ze sobą, a potem powiedział, że jak chcesz,
to mogę się z wami wybrać, kiedy on porozmawia z moimi rodzicami. Pisałam do
nich i zgodzili się!
Niech to, ona ciągle to pamięta. Pogratulować jej niezwykłej
pamięci.
- Bella, chce cię zabrać…
- Tak! – zawołała radośnie, że cała sala nagle na nas
spojrzała.
Darła się, jak opętana i podskakiwała w miejscu. Wyglądała
przekomicznie i aż śmiać mi się chciało, ale wszyscy się na nas gapili, jak na
wariatów. Lucas i Peggy odrobinę się od nas odsunęli i zaczęli o czymś gadać,
jakbyśmy nie istniały.
- Bella, po tym, co się stało z Madame Rosmertą, nie wiem,
czy pojedziemy. Będzie pogrzeb i w ogóle… Okaże się, że nie starczy czasu –
próbowałam uspokoić przyjaciółkę. I uspokoiła się. Na szczęście.
- Ale pan Misabielle powiedział, że to jest bardzo ważne i
nic go nie powstrzyma.
- Śmierć swojej dobrej przyjaciółki na pewno zmusi go do
zostania w Anglii – odparłam z zażenowaniem.
Czy ona w ogóle myśli?
- Czyli nie pojedziemy?
- Nie. Lucas, odczep się – odparłam, kiedy poczułam dłoń na
ramieniu.
- Co ja? – usłyszałam głos Luca, koło mnie i odwróciłam się
natychmiast, ale gdy dowiedziałam się, kto za mną stoi, odwróciłam się z
powrotem.
- Porozmawiajmy – powiedział mój były chłopak.
Zawahałam się. Od miesiąca się do mnie nie odzywał, a teraz
przychodzi i oczekuje, że z nim tak po prostu porozmawiam? Niedorzeczne.
Uniosłam rękę i dotknęłam medalionu, który mi kiedyś dał.
- Miesiąc – odwróciłam się do niego ze złością. – Miesiąc
się do mnie nie odzywałeś i teraz tak po prostu chcesz pogadać??
Nie wiem, co mnie napadło. Trochę się go obawiałam, bo mnie
skrzywdził, prawie, ale chyba tego ponownie nie zrobi i to na oczach całej
szkoły?
Bella, Lucas, Peggy wpatrywali się w nas, jak zaklęci, nawet
rozmowy uczniów w Sali jakby ucichły.
Przełknęłam ślinę i z odwagą spojrzałam mu w oczy. Kryło się w nich to, co
zawsze widziałam i kochałam, czyli…
Proszę o odpowiedź na gg ;)
OdpowiedzUsuńAaaaaaaaa...
OdpowiedzUsuńJak moglas to zrobic !!!!
Nie zasne! Czyli.... ????/ Co dalej xD
Notka ciekawa, bardzo.:)
Wprowadza czytelnika w bardzo mily nastroj.
Czekam na next.!
niedlugo tworze cos ff potterowskie, dodalam cie do obserw. :*
WENY !
Znowu to zrobiłaś?! Nie no... Powinnam się obrazić i już więcej tego bloga nie czytać, ale nie mogłabym bez niego wytrzymać xD. Daj ludziom spać, nie kończ więcej w takim momencie :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Aelita :)
Hej! :D Właśnie zaczęłam ocenę Twojego bloga, niestety, nie mogę kopiować tekstu. Zdejmij blokadę ;)
OdpowiedzUsuńAch i odpisz na gadu ;D
Hej. Na niebieskim-piorem.blogspot.com pojawiła się ocena Twojego bloga.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;p
No nareszcie nadrobiłam zaległości i przeczytałam wszystko :D no i co dalej?! :D jestem ciekawa czy to jednak nie Andrea zabiła tą Rosmertę, a nie Riddle! Szkoda, że już miesiąc nie ma nowego rozdziału :C czekam na następny! :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Witam,
OdpowiedzUsuńMam nieprzyjemność poinformować Cię, że Efrim odeszła z ocenialni, w związku z czym Twój blog został przeniesiony do wolnej kolejki. Polecam wybrać nowego Oceniającego i napisać o swojej decyzji pod poczekalnią, w przeciwnym razie czas oczekiwania na ocenę prawdopodobnie się wydłuży. Przepraszam w imieniu Efrim i całej Załogi, ale niestety nie mamy na to wpływu.
Pozdrawiam,
Dafne (Shiibuya)
Wciąż czekam na komentarz do oceny Twojego bloga [35] na niebieskim-piorem.blogspot.com
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Witaj ponownie,
OdpowiedzUsuńNiosę ze sobą wiadomość o małej zmianie - Eri przeniosła Twojego bloga do swojej kolejki.
Miłego dnia/wieczoru.