wtorek, 2 lipca 2013

20. Czas zmian



Wielka Sala przepełniona była gwarem uczniów i dźwiękiem obijanych sztućców. Gazeta, którą trzymałam w rękach, upadła i uderzyła z nikłym hukiem o talerz, ale tak, że kilkoro uczniów podskoczyło zaskoczonych i spojrzało na mnie.
Czy zwróciłam na nich uwagę? Nie pamiętam. Kątem oka ujrzałam wlepiające się we mnie oczy i nic więcej. Nie miałam ochoty. Dlaczego? Coś, czego się obawiałam… To miał być sen, dlaczego więc napisane tak było w Proroku? Sama nie wiem, mam mętlik w głowie.
Wstałam.
- Andy, siadaj. Jakoś to będzie, porozmawiamy. Pewnie nic się jej nie stało, wiesz, że Prorok wszystko wyolbrzymia - zapewniała mnie Bella, która znikąd zjawiła się obok mnie. Czy mnie to obchodziło? I tak, i nie. Z jednej strony dziwiłam się, że tak szybko się zjawiła, a z drugiej strony… nie, teraz nie mam czasu o tym myśleć.
Ścisnęłam dłonie w pięści, że aż pobielały. Skąd ona może wiedzieć, co się stało?? Nie było jej tam, nie było jej ze mną i Tomem. Nigdy jej nie ma, gdy jej potrzebuje. Teraz próbuje mnie przekonać, bym usiadła, odpuściła. Jak?? Pytam się, jak?? Byłam tego świadkiem, a ona nie wie, jak to jest, nie zrozumie, gdy ktoś, kogo się znało, nagle znika. Z naszej winy…
Odwróciłam się i ze spuszczoną głową szybkim krokiem podążyłam w stronę wyjścia z Wielkiej Sali, czując na sobie wciąż trwające spojrzenia innych. Nawet nie podniosłam głowy, by zaszczycić ich choćby jednym spojrzeniem.
- Andy, stój. Pogadajmy! - zawołała za mną usilnie, chwytając mnie za rękę, a ja szarpnęłam nią, wyswobadzając się z uścisku przyjaciółki.
Nie lubiłam jej, nigdy. Wkurzało mnie to, jak się rządziła, że wszystko wiedziała lepiej i każda rzecz musiała być tak, jak ona chce. Nie znosiła mojego sposobu ubierania, charakteru, wprost niczego. Więc czemu mi jej brak? Dlaczego w głębi serca czuje, że jestem z tym powiązana, jak gdyby to dotyczyło mnie?
Co ja zrobiłam?
Zatrzymałam się.
Łzy spłynęły mi po policzku. Kilka z nich wpadło do moich ust, zostawiając po sobie jedynie gorzki smak. Gorzki smak cierpienia i porażki. Czegoś, co się nie zrobiło.
- Bella… - wydukałam.
Natychmiast stanęła przede mną i patrzyła na mnie zatroskaną miną.
- Czy ty to wiedziałaś?
Zadrżała. Znów zaczęłam iść. Ominęłam ją.
- Andy.
Nie słuchałam jej. Kłamca. Nie tylko ona. I oszustka, ponieważ oszukiwała mnie, nie zatrzymała, Riddle musiał jej to powiedzieć, ale zakazał jej mi to mówić. To jest przyjaciółka? Opuszcza cię nagle, kiedy masz popełnić największy błąd życiowy, kierując się bezsensownymi zasadami honoru, a potem zjawia się i przeprasza, kiedy jest po fakcie, kiedy teraz pozostaje jedynie błądzić po ziemi z tym, co się zrobiło.
Wyszłam z Wielkiej Sali i pognałam w stronę Wieży Astonomicznej. Tam mogę się wyciszyć, pomyśleć. Czy zaufać Tomowi jeszcze raz? Przecież nie raz krzywdził innych, sprawiał im ból, a to, gdy się wściekł. Za co? Nic mu nie zrobiłam.
A teraz… teraz zabił Rosmertę, przyznam, nie znosiłam jej, ale nie mogę pojąć, jak ktoś może zabić człowieka. Jak życie jednej istoty zależy od drugiej, od pstryknięcia palcem i nagle brakuje kolejnego życia na ziemi.
Zadrżałam.
Szybkimi susłami omijałam stopnie i znajdywałam się coraz wyżej, aż w końcu drzwi się otworzyły i dotarł do mnie żywy powiem chłodnego wiatru. Nawet na wiosnę taki jest. Czasem obdarza ludzi ciepłem i spokojem, a niekiedy sprawia, że dreszcz przechodzi po ich ciele, niczym scena z najlepszego horroru. Tak właśnie się czułam. Tkwił we mnie strach i obawa przed tym, co się zaraz wydarzy i tym, co stanie się potem, a może to nie z tego powodu, może obawiałam się czegoś innego…?
***
Minął kolejny, ponury i zwykły miesiąc, jak ulotna chwila, jak liść, który w pewnej chwili zjawił się na gałęzi, a potem leżał w stercie sobie podobnych, pokrytych lekkim, białym puchem. Nawiasem mówiąc, nastał czerwiec. Udręka, a zarazem uciecha wszystkich uczniów. Uciecha, ponieważ za dwa tygodnie wakacje, zaś udręka, bo to czas poprawek. Zapewne połowa szkoły zawzięcie próbuje poprawiać oceny i uczy się na sprawdziany. Ja jestem tą, która została złapana w sidła nauki, jednak wolę bardziej skuteczne metody.
Westchnęłam. Westchnęłam ponownie. Nachyliłam się w stronę ucha Margaret, siedzącej koło mnie i zatopionej w nowym tygodniku “Czarownicy, i westchnęłam kolejny raz, tym razem potężniej i z większym smutkiem.
- Nie myśl, że napiszę to zadanie za ciebie - burknęła.
- Dlaczego uważasz, że o to mi chodzi? - powiedziałam i znów westchnęłam, nim w porę się powstrzymałam, rozumiejąc sens słów Peggy.
- Właśnie dlatego - zerknęła na mnie spod byka. - Zawsze wzdychasz, jeśli chcesz, bym coś ci zrobiła. I zwykle chodzi o zadanie. Masz szczęście, że w ogóle mnie poznałaś, bo w życiu byś nie dostała o następnej klasy.
- I dziękuje ci ze szczerego serca! - zawołałam, a potem dodałam. - Ale tylko raz mi pomóż, ostatni raz - błagałam.
- Nie - odparła stanowczo, poza tym, nie wiem, czy zdajesz sobie sprawę, ale pewna ślizgonka, do której miałaś się nie odzywać, ciągle się na ciebie gapi.
Odwróciłam głowę do tyłu tak gwałtownie, że poczułam lekkie kłucie w okolicy karku, a moja twarz przybrała niezadowoloną minę.
- Ja ci nie pomogę, wiesz, jak jest z moimi ocenami. Poza tym nie odzywam się do ciebie - odparłam Belli, która siedziała w rozkroku i wpatrywała się we mnie oczami nieszczęśliwego szczeniaczka.
- Nie o to chodzi… - powiedziała smutno i spuściła wzrok.
- A o co?
- Ponoć jedziesz do Japonii… w wakacje…
- Gdzie? Ach, tak! - złapałam się za głowę.
Przez to wszystko, ataki bazyliszka i to, co się działo, zapomniałam o wyjeździe. W poprzednie wakacje, przed rozpoczęciem roku tata powiedział, że musi coś ważnego zrobić w Japonii i tam pojedziemy. Jaka ja byłam szczęśliwa! No bo kto by nie był uradowany, kiedy jest gwarantowana okazja podróży do swojej ukochanej ojczyzny, a raczej mojej mamy. Chciałabym zobaczyć, jak wtedy żyła i czym się zajmowała. Może pójdę w jej ślady? Poznam moich dziadków, których od jej śmierci nigdy nie widziałam, ciekawa jestem, co u nich? Czy się zmienili? Równie dobrze może mnie spotkać rozczarowanie, ponieważ byli w dość sędziwym wieku, a teraz minęło dobrych dziesięć lat, więc nie zdziwi mnie to, aczkolwiek ponoć posiadali niezwykłą chęć życia i wiele energii, jak się dowiedziałam z opowieści ojca, choć nie wierzę mu we wszystko, ale niech się cieszy, myśląc, iż wprawdzie trochę mu ufam.
Nie mogę się doczekać, aż w końcu tam się znajdę i zobaczę te niezwykłe budynki, poznam ich kulturę oraz sztukę.
- Mnie też zabierzesz?
Aż podskoczyłam z zaskoczenia. Poznałam ten głos. O tak, poznałam.
- Lucas! - zawołała uradowana Margaret.
- Hej, Peggy! - odparł Luc. - Nie mów, że o mnie zapomniałaś, Andreo? Nie sprawiaj mi takiej przykrości.
Lucas? Skąd? Ja nawet nie zdałam sobie sprawy, że go nie ma. Gdzie on się podziewał przez te wszystkie miesiące?
- Skąd  ty tu się  wziąłeś? Nie było cię przez dwa miesiące – odparłam zaskoczona.
- Miałem coś do załatwienia – podrapał się po głowie. – Ale jestem – uśmiechnął się , ale po chwili zrobił skwaszoną minę. – Nie zauważyłaś, że mnie nie ma?
- Nie – stwierdziłam. Oczywiście, trochę wydawało mi się dziwne, że nagle zniknął…
- Więc o czym gadacie? – spytał z ciekawością.
- Andy ma mnie zabrać do Japonii! Co nie, Andy?
Spojrzałam na Bellę z zaskoczeniem.
- Co? Ja nie mówiłam, że cię zabiorę. Nawet przez te ataki i… wiesz co. Poza tym Rosmerta… - przełknęłam ślinę. Nie wiem czemu, ale trudno mi było to powiedzieć. Dziwnie się można czuć, mówiąc o śmierci znajomych.
- Nie pamiętasz? Na początku roku na stacji King’s Cross twój tata powiedział, że w przyszłym roku na wakacje musi jechać do Japonii, bo ma coś do zrobienia, i zabiera cię ze sobą, a potem powiedział, że jak chcesz, to mogę się z wami wybrać, kiedy on porozmawia z moimi rodzicami. Pisałam do nich i zgodzili się!
Niech to, ona ciągle to pamięta. Pogratulować jej niezwykłej pamięci.
- Bella, chce cię zabrać…
- Tak! – zawołała radośnie, że cała sala nagle na nas spojrzała.
Darła się, jak opętana i podskakiwała w miejscu. Wyglądała przekomicznie i aż śmiać mi się chciało, ale wszyscy się na nas gapili, jak na wariatów. Lucas i Peggy odrobinę się od nas odsunęli i zaczęli o czymś gadać, jakbyśmy nie istniały.
- Bella, po tym, co się stało z Madame Rosmertą, nie wiem, czy pojedziemy. Będzie pogrzeb i w ogóle… Okaże się, że nie starczy czasu – próbowałam uspokoić przyjaciółkę. I uspokoiła się. Na szczęście.
- Ale pan Misabielle powiedział, że to jest bardzo ważne i nic go nie powstrzyma.
- Śmierć swojej dobrej przyjaciółki na pewno zmusi go do zostania w Anglii – odparłam z zażenowaniem.
Czy ona w ogóle myśli?
- Czyli nie pojedziemy?
- Nie. Lucas, odczep się – odparłam, kiedy poczułam dłoń na ramieniu.
- Co ja? – usłyszałam głos Luca, koło mnie i odwróciłam się natychmiast, ale gdy dowiedziałam się, kto za mną stoi, odwróciłam się z powrotem.
- Porozmawiajmy – powiedział mój były chłopak.
Zawahałam się. Od miesiąca się do mnie nie odzywał, a teraz przychodzi i oczekuje, że z nim tak po prostu porozmawiam? Niedorzeczne. Uniosłam  rękę  i dotknęłam medalionu, który mi kiedyś dał.
- Miesiąc – odwróciłam się do niego ze złością. – Miesiąc się do mnie nie odzywałeś i teraz tak po prostu chcesz pogadać??
Nie wiem, co mnie napadło. Trochę się go obawiałam, bo mnie skrzywdził, prawie, ale chyba tego ponownie nie zrobi i to na oczach całej szkoły?
Bella, Lucas, Peggy wpatrywali się w nas, jak zaklęci, nawet rozmowy uczniów  w Sali jakby ucichły. Przełknęłam ślinę i z odwagą spojrzałam mu w oczy. Kryło się w nich to, co zawsze widziałam i kochałam, czyli…

9 komentarzy:

  1. Proszę o odpowiedź na gg ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Aaaaaaaaa...
    Jak moglas to zrobic !!!!
    Nie zasne! Czyli.... ????/ Co dalej xD
    Notka ciekawa, bardzo.:)
    Wprowadza czytelnika w bardzo mily nastroj.
    Czekam na next.!
    niedlugo tworze cos ff potterowskie, dodalam cie do obserw. :*
    WENY !

    OdpowiedzUsuń
  3. Znowu to zrobiłaś?! Nie no... Powinnam się obrazić i już więcej tego bloga nie czytać, ale nie mogłabym bez niego wytrzymać xD. Daj ludziom spać, nie kończ więcej w takim momencie :)
    Pozdrawiam, Aelita :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej! :D Właśnie zaczęłam ocenę Twojego bloga, niestety, nie mogę kopiować tekstu. Zdejmij blokadę ;)
    Ach i odpisz na gadu ;D

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej. Na niebieskim-piorem.blogspot.com pojawiła się ocena Twojego bloga.
    Pozdrawiam ;p

    OdpowiedzUsuń
  6. No nareszcie nadrobiłam zaległości i przeczytałam wszystko :D no i co dalej?! :D jestem ciekawa czy to jednak nie Andrea zabiła tą Rosmertę, a nie Riddle! Szkoda, że już miesiąc nie ma nowego rozdziału :C czekam na następny! :)
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  7. Witam,
    Mam nieprzyjemność poinformować Cię, że Efrim odeszła z ocenialni, w związku z czym Twój blog został przeniesiony do wolnej kolejki. Polecam wybrać nowego Oceniającego i napisać o swojej decyzji pod poczekalnią, w przeciwnym razie czas oczekiwania na ocenę prawdopodobnie się wydłuży. Przepraszam w imieniu Efrim i całej Załogi, ale niestety nie mamy na to wpływu.
    Pozdrawiam,
    Dafne (Shiibuya)

    OdpowiedzUsuń
  8. Wciąż czekam na komentarz do oceny Twojego bloga [35] na niebieskim-piorem.blogspot.com
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  9. Witaj ponownie,
    Niosę ze sobą wiadomość o małej zmianie - Eri przeniosła Twojego bloga do swojej kolejki.
    Miłego dnia/wieczoru.

    OdpowiedzUsuń