środa, 29 maja 2013

18. Drugie oblicze Voldemorta

Minął miesiąc. Powoli zaczyna mi się udawać ta zamiana w kota, bo właśnie w niego się zmieniam, a raczej w nią - czarną kotkę, jednak ciągle sprawia mi to trudności. Raz przyprawiłam sobie koci ogon, podczas gdy Bella umierała ze śmiechu i dopiero po kilkunastu minutach łaskawie poszła sprawdzić w bibliotece przeciwzaklęcie, ale i tak zakładałam, że będzie się śmiać - wyszła chichrając i wróciła chichrając. Jak ją buzia nie boli od tego, no jak?
Maj - no cóż, radosne dni zawsze muszą przeminąć, a mówiąc radosne mam na myśli te rozkoszne noce w objęciach Toma oraz te, gdzie miałam możliwość wylegiwać się na błoniach, zaś ciepło słońce grzało mnie, kiedy zawiał chłodny wiatr. Teraz Margaret się nade mną znęca, i nie tylko ona, bo również nauczyciele i inni uczniowie, co dziwne, że aż tak się przyłożyli do nauki. Nawet Bellę coś tknęło i zabrała się za podręcznik do historii magii - a ponoć do nauki trzeba ją zaciągać, poddając za nagrodę kupę słodyczy, wielkości boiska do quidditcha, jednak się myliłam, coś podobnego.
We mnie też coś tknęło, nie chce kisić się w szóstej klasie, więc zabrałam się za czytanie, oczywiście, nie zaniedbując moich prób zamian w animaga, co szło mi całkiem nieźle, aczkolwiek czasem warto jest odpocząć od tego wszystkiego, tak odetchnąć na chwilę.
Poczułam wiatr, owiewający moje czarne włosy, jakby chciał mnie porwać ze sobą, a ja czasem zastanawiałam się, czy mu nie ulec i dać się ponieść… Nagle pomyślałam o mamie. To, co się stało, prześladuje mnie i będzie do końca życia. Chciałabym tak ją zobaczyć, powiedzieć, że ją kocham, przytulić się do niej, a ona przeczesywałaby szczotką moje włosy, tak delikatnie, żebym nie czuła choćby odrobinki bólu. Zawsze była miła i delikatna, to pamiętam. I jej urodę też. Jedwabiste czarne włosy, blada cera i gdyby nie oczy, to jeśli tylko bym spojrzała w lustro, zobaczyłabym ją. Może dlatego tata patrzy na mnie niechętnie?
Zadrżałam. Otuliłam się błękitnym swetrem i zamknęłam oczy. Poczułam, jak łza spływa mi po policzku. Taka ciepła… żywa.
- Hę? - zawołałam zaskoczona, gdy czyjeś dłonie znalazły się na moich oczach.
- Zgadnij - usłyszałam szept do ucha.
Uśmiechnęłam się, albowiem wiedziałam kto to jest. Robi tak od dobrych dwóch tygodni, codziennie.
- Przecież wiem, że to ty.
- Kto wie? Może to ktoś, kto chciałby zabrać mi moją dziewczynę, w końcu jest najpiękniejszą istotą w Hogwarcie.
- I teraz się zdradziłeś.
- Z czym? Z tym, że mam przepiękną dziewczynę? - powiedział to tak, jakby nie rozumiał, ale wiem, co knuje.
- Nie, z tym, że nią jestem - zabrałam jego dłonie z mojej twarzy i odwróciłam się do niego, zakładając mu ręce na szyję.
Patrzyłam się w jego czarne oczy. Zawsze, gdy na mnie spojrzały, widziałam w nich siebie, a źrenice były rozszerzone, ale także i w dzień, bo w nocy, to rozumiem. Tonęłam w nich, zaś on zdawał się tonąć w moich. Patrzyła na mnie tak, jakby na coś czekał.
- Oczekujesz, że odwdzięczę się za komplement?
Tom kiwnął głową.
- To się nie doczekasz.
Wyraz jego twarzy diametralnie się zmienił. Pojawiło się w nich zdziwienie, które mieszało się z miną bezdomnego szczeniaczka, ale nagle z powrotem się zmienił - wzruszył ramionami i bez żadnych emocji, odparł:
- Trudno. Sam sobie zabiorę, co moje - przysunął mnie bardziej do siebie, że wręcz całym ciałem się dotykaliśmy. Zachichotałam, a on pocałował mnie. Najpierw delikatnie, potem coraz zachłanniej, aż w końcu naprawdę zatraciłam się w jego pocałunku. Aż trudno uwierzyć, że jestem jedyną dziewczyną, którą kiedykolwiek całował, sam mi to powiedział, ale jak można mu wierzyć, skoro tak cudnie całuje? Kiedy się spotykamy, zawsze jest miły, czuły i delikatny, a do tego szarmancki i romantyczny. Jakbym była kopciuszkiem, zaś on księciem w niezwykłej bajce o miłości. Kochałam go, najbardziej na świecie i przysięgam sobie, że któregoś dnia mu to powiem, albo inaczej; wykrzyczę to na wszystkie kraje na ziemi, by każdy - czarodziej, mugol, centaur, olbrzym, skrzat i inne niesamowite stworzenia - usłyszeli, że ja Andrea Isabel Misabielle kocham Toma Marvola Riddle’a.
Po chwili, w której księżyc oświetlał Wieżę Astronomiczną, rzucając na nas swoje świetliste promienie, podczas gdy lekki, wiosenny wiatr rozwiewał mi włosy na wszelkie strony, oderwaliśmy się od siebie i bez słowa, Tom znów mnie przyciągnął. Dotknął ostrożnie palcem mojej skóry na szyi, jakby dotykał płatka róży i nagle zaczął ją całować, namiętnie całować. Zadrżałam. Nie chciałam posuwać się dalej. Na razie nie chciałam. A on to chyba wyczuł, bo odsunął się ode mnie i spojrzał mi w oczy.
- Zastanowiłaś się?
Spuściłam wzrok. Nie pragnęłam tego robić, ale Tom, nie ja.
- Nad czym? - szepnęłam rozważnie.
- Wiesz, nad czym.
Zamknęłam oczy i zacisnęłam je. Złapał mnie za ramiona i potrząsnął gwałtownie, jak starą, niepotrzebną lalką.
- Mówiłaś, że chcesz ze mną być! - zawołał ze złością. - Obiecałaś! Czemu zmieniłaś zdanie?? Dlaczego?!
Ogarnął mnie strach. Trzęsłam się, a z moich oczu popłynęły łzy. Opuścił ręce.
- Wybacz, Andreo - powiedział.
Zamilkliśmy. Dochodził do nas tylko świst wiatru, przemykający koło naszych uszu. Nie chciałam nic mówić, bo każde słowo mogłoby go rozwścieczyć, a pierwszy raz w życiu widziałam go w takim stanie.
- Tom, ile ich już masz?
- Tylko dwa.
- Tylko dwa? Tylko?? -  podniosłam wzrok i spojrzałam na niego.
Jak on mógł to zrobić? Dwa razy zabił niewinnych ludzi. Dwa razy! Czy to naprawdę on? Ten sam Tom Riddle, którego niegdyś znałam?
- Ile jeszcze zamierzasz ich zrobić?
- Cztery.
Zaniemówiłam. Chce zabić jeszcze czwórkę ludzi! Po co? By zaspokoić swoje chore pragnienie władzy?
- Tom… - szepnęłam, patrząc w jego czarne, nieprzenikliwe oczy. Nie widziałam ich dokładnie, bo moje zastały zamglone od łez. - Dlaczego to robisz?
- Mówiłem ci.
- Ale… dlaczego tego chcesz? Nie starczy ci takie życie? Normalne?
- Andrea, pomyśl, bylibyśmy niepokonanymi czarnoksiężnikami - powiedział. Zobaczyłam czerwony błysk w jego oku, podczas gdy zbliżał się do mnie, a ja odsuwałam się do tyłu. - Nikt by nam się nie przeciwstawił. Świat należałby do nas. Pomyśl, Aniele, całą wieczność razem… - poczułam za sobą zimny mur Hogwartu i przyległam do niego, a on położył dłonie po obu moich stronach. - Tylko ty i ja… na zawsze - podkreślił to ostatnie słowo.
Jego oczy lśniły od czerwoności, a w nich pomieszane było uczucie szczęścia z podnieceniem.
- To jest złe. Ja nie chce żyć wiecznie. Chce umrzeć - kiedy wypowiedziałam dwa ostatnie słowa, otworzył oczy tak, że trudno byłoby zauważyć, czy to ze strachu czy zdziwienia.
- Ja…
- Chcesz uratować Centera?
- Tom, ja…
- Chcesz?? - warknął.
- Tak, ale…
- Więc zrób to - rozkazał, nie pozwalając mi dokończyć.
Spuściłam głowę. Płakałam. Ale jego to nie wzruszyło. Złapał mnie za nadgarstek i siłą pociągnął ku chatce Hagrida. Nigdy nie widziałam go tak rozłoszczonego. Dziewięć lat go znam, ale tego się po nim nie spodziewałam.
- Jak to chcesz zrobić? - szepnęłam, z trudem dotrzymując mu kroku.
- Zobaczysz.
- Ale jak muszę kogoś zabić…
- Zobaczysz.
Zeszliśmy ścieżką do drewnianej chatki. Niedaleko były jakieś dynie i sadzonki, a za nią rozpościerał się wielki las. Zakazany las. Czy on znów chce tam pójść? On nie zginie, ale ja tak. Chce narazić moje życie?
Spuściłam głowę. Więcej się nie odezwałam. Wsłuchiwałam się tylko w ciche hukanie sowy, roznoszące się po oświetlonych srebrzystym księżycem błoniach.
Nie wiem, czy mogę mu już wierzyć.
Może tak zrobić jeszcze raz.
Może być jeszcze gorszy.
Ufać mu?

6 komentarzy:

  1. Jestem Pierwsza! I nareszcie nowy rozdział ;))) tyle czekałam, szkoda że taki krótki, ale i tak jest super <3
    Polecilam twojego vloga w Katalogu Opowiadań czy jakoś tak się to nazywa. Znalazłam jeszcze drugi też bardzo fajny ; więcej-niż-słowa.blogspot.com
    Tylko bez ż,ę,ł. Jeśli brakuje ci weny, lub chcesz coś fajnego poczytać, to polecam to. Jest super ;)). U ciebie nie mam się do xzego przyczepić, wszystko fajnie i wgl. Pisz natepny, bo jestem ciekawa czy Andrea kogoś zabije, czy powstrzyma Toma i takie tam ;**
    Pzdr.

    OdpowiedzUsuń
  2. A gdzie nasteppny rozdział/??????

    OdpowiedzUsuń
  3. Dłuuuugo mnie tu nie było, więc przepraszam, ale po ostatnich burzach dostęp do internetu równa się z cudem. Rozdział cudny i czekam na następny :D

    hermiona-do-konca-granger.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej :). Na początku chciałbym trochę na Ciebie nakrzyczeć, m.in. dlatego, że nie powiedziałaś mi, że prowadzisz bloga! ;/ Jak mogłaś? Zabieram się do czytania :). Mam prośbę, żebyś informowała mnie o nowych notkach, bo ja z czasem zapomnę tu wchodzić :). Chociaż pewnie dodam sobie Twój blog do linków (jeśli w ogóle stworzę taką kategorią xD1), bo czytałam pierwszą notkę no i powiem szczerze... Zazdroszczę Ci ;-). Aaa i przeniosłam swój blog (voldmeort-na-wesoło) na http://parodia-hp-aelity.blogspot.com/ Jeśli chcesz poczytać to zapraszam ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobrze, ale możesz też subskrybować, bo nie wiem, czy będę w stanie :) Wiem, już przeczytałam trzeci rozdział i jestem zachwycona ^^ Jedna z najlepszych parodii xd

      Usuń
  5. Ale chatki Hagrida jeszcze wtedy nie było! :3
    Świetny blog.

    OdpowiedzUsuń