piątek, 3 maja 2013

16. Przyjaciel, a sumienie...

Wybaczcie, że nie pisałam, ale nie miałam za bardzo okazji - oglądam Naruto, a laptop pada mi po kilkunastu minutach :/ Rozdział już miałam dawno zapisany w zeszycie, kwestią było przepisanie… Ale co tam, zapraszam do czytania :*
Myślę nad tym, by napisać moją wersje historii o Sasuke i Sakurze, nowy blog o tym, gdzie opowiadanie będzie zaczynać się od ok. 213 odcinka Naruto Shippuuden. Zmienię trochę bieg wydarzeń i tak dalej, ale postacie będą te same i nic poza wydarzeniami się nie zmieni. Chce napisać o tym, co by było, gdyby Sasuke nie chciał zabić Sakury, ale coś by w nim się stało, że by się odmienił. Nie będę nic pisać o tym, co będzie w opowiadaniu, ale wszystkich fanów SasuSaku zapraszam do czytania mojego bloga, który w najbliższych dwóch tygodniach z całą pewnością może powstać ;)


Padłam na łóżko w dormitorium i utuliłam się ciepłą kołdrą; to chyba było moje jedyne marzenie w tym momencie. Muszę poukładać wszystkie swoje myśli, wciąż wiele do odkrycia. Na przykład Komnata Tajemnic. Z pewnością otworzył ją Tom, choć równie dobrze mógł to zrobić ktoś inny, w końcu, z tego, co kiedyś przekazała mi Bella, jest Dziedzicem Slytherina, ale na pewno? Z pewnością zbeszta mnie, że go o wszystko wypytuje, ale jak mam tego nie robić, skoro mój ukochany może być zamieszany w sprawie otwarcia straszliwej Komnaty? Sama nie wiem, co o tym myśleć. ? Jedno jest pewne: sama muszę odkryć jej tajemnicę, a najlepiej wykorzystać do tego animagię, tylko najpierw przyjdzie mi dowiedzieć się, jak brzmi to zaklęcie, jednak najbardziej opłaca się spytać profesor transmutacji. Wie, jak się zmieniać i jak zmieniać różne przedmioty, więc na pewno słyszała o tym rodzaju magii.
Ale dość już tego, jestem zmęczona i jedyne co pragnę, to pogrążyć się w długim, błogim śnie. Oczy powoli mi się zamykały. Po chwili ogarnęła mnie ciemność, a wszystko wokół zamazało się, ukazując kolejny sen. A może i kolejną przepowiednie?…
Krzyczałam.
Nawet nie wiem jak, przecież nie chciałam, nawet nie zamierzałam otworzyć ust, ale słyszałam swój głos. Jak to możliwe? Uchyliłam ciężkie powieki i z trudem rozglądnęłam się po pokoju. Nie pamiętam tego…
Było ciemno i mrocznie, ale zauważyłam, że to pomieszczenie przypominało mi dzieciństwo. Mój dawny pokój, który porzuciłam zaledwie sześć lat temu, a zatem co tu robię?
Odwróciłam głowę. Nie mogłam się ruszyć, tylko leżałam bezwładnie, niczym wrzucona w kąt i niechciana lalka. Kosmyki moich włosów bezwiednie kłuły mnie w oczy, jakby próbowały mnie odwieść od patrzenia, ale ja dostrzegłam między nimi twarz taty. Taty?
W jego oczach były łzy, które spływały po policzkach. Klęczał przede mną i błagał mnie. Błagał? Czemu? Przecież nic nie zrobiłam. Otworzyłam usta i powiedziałam do niego, by się nie martwił, nic mi nie jest, lecz on nie reagował. Zaczęłam mówić głośniej, powtarzając nieubłaganie słowa, jednak one nikły w porównaniu do moich krzyków. Jak można krzyczeć i mówić jednocześnie, i to całkiem co innego? Nagle zdałam sobie sprawę, że tych słów nie słyszę, tylko krzyk. Ruszałam ustami niemiłosiernie, tymczasem nie wydobywał się z nich nawet dźwięk.
Poczułam łzę, spływającą mi po twarzy, która po chwili dotarła do mych ust, pozostawiając w nich słony smak bólu.
Nagle wszystko zaczęło wirować. Poczułam ból. Potem dostrzegłam kobietę na ziemi, we własnej krwi…
Krzyknęłam.

Obudziłam się nagle. Nie krzyczałam. Czułam na policzku miękką łapkę Zazu. Uchyliłam z trudem powieki i spojrzałam na niego, podczas gdy on przyglądał mi się z zaniepokojeniem.
- Co się stało? - spytał się.
- Nic…
- Znów miałaś ten okropny sen, nie?
Kiwnęłam głową.
- Nie martw się. Z biegiem czasu o tym zapomnisz.
- Mam nadzieję… Zazu?
- Co?
- Wiesz, jak to jest być nieśmiertelnym?
- Czemu chcesz wiedzieć? - zdziwił się.
- Z czystej ciekawości - uśmiechnęłam się do niego niepewnie. - więc powiesz mi?
Chyba nie przekonał go mój wyraz twarzy, bo patrzył się na mnie podejrzliwie, jednak po chwili westchnął.
- Powiem ci, choć nie jestem nieśmiertelny, ale wozaki z reguły żyją nawet kilkadziesiąt lat, więc w ciągu dobrych wielu lat mojego życia poznałem wielu czarodziei, na przykład Nicolasa Flamela…
- Poznałeś Nicolasa Flamela?? - zawołałam i podniosłam się znienacka. Zazu odskoczył ode mnie w pośpiechu.
- Dziewczyno, chcesz bym zawału dostał?? - odparł.
- Wybacz. Kontynuuj - ponagliłam go.
- Poniekąd znam. Rozmawiałem z nim raz czy dwa razy, nie dużo się dowiedziałem. Mówił, że jest zadowolony, ponieważ mógł spełnić wszystkie swoje marzenia, miał na to czas. Zresztą, ja też bym się cieszył, gdybym mógł robić to, co chce i nie martwiłbym się tym, że kiedyś stracę to podczas śmierci. Próbowałem dowiedzieć się, jak on to zrobił, ale nic nie odpowiedział, nie chciał wyjawiać swojego sekretu, bo ktoś mógłby to podsłuchać, albo mógłbym wypaplać - skrzywił się. - czego nie robi się dla przyjaciół. W każdym razie nie wiem, czemu zdecydował się już być śmiertelnym.
- Dlaczego chciał być nieśmiertelny?
- No wiesz, władza, potęga… korci. Dzięki nieśmiertelności można być potężnym czarnoksiężnikiem i mieć władzę, a nikt ci tego nie odbierze.
- Po co komu ta potęga?
- Tacy, którzy jej pragną są niedowartościowani, niedocenieni. Chcą być kimś, a nie wyrzutkiem albo wzorują się na innych sławnych czarodziejach. Chcą być tacy, jak ich idole.
- A władza?
- Cóż, to trudno wyjaśnić. Być może niektórzy, by osiągnąć coś, co jest nieosiągalne, dopuszczają się objęcia władzy nad kim lub nad czymś. Dajmy na to… hm… Jest człowiek, który pragnie być bogaty, a żeby takim że się stać, musi objąć władzę nad jakąś ziemią, mającą dużo cennego złoża, np. złota. Co musi zrobić, by osiągnąć swój cel, objąć we władanie coś, co należy do kogoś innego?
Podchwytliwe pytanie.
- Mieć armię?
- Dokładnie. Warto mieć, chociaż nie musi, ale może być całkiem przydatna.
- Więc władza jest po to, by coś osiągnąć.
- Poniekąd. Ale to tak jak w starożytności… i teraz - posmutniał.
- Jak to “teraz”? - dopytywałam się. - chodzi ci o tą wojnę, tak?
- Tak. Kiedyś też wywołali taki sam konflikt między państwami. Ź się to skończyło. Ta wojna to pikuś w porównaniu z tamtą.
- Więc jednak ona była?
- W rzeczy samej.
- Nie rozumiem ich - położyłam się na łóżku i założyłam ręce za głowę. - Po co te wojny? Mogą żyć w zgodzie, nie zabiję ich to.
Zazu zachichotał.
- Masz racje, nie zabije ich to, ale wiesz, ta zachłanność i chciwość wielu ludzi jest silna.
- Może samych siebie nie zabiją, jednak innych tak… - zaczęłam wpatrywać się w sufit.
- Andy, u ludzi, nawet u czarodziei, wszystko co inne jest złe. Tylko, że oni tak uważają, bo się boją. Nie znają nowego, które może być pozytywnie nastawione albo negatywnie. Gdyby złapali takiego jednorożca, to na pewno robiliby eksperymenty i w ogóle; dlatego się ukrywamy.
- Zazu, co byś powiedział, gdybym ja zechciała być nieśmiertelna?
Wybałuszył na mnie oczy.
- A chcesz?
- Nie, to teoretyczne pytanie - wydukałam. Mam nadzieje, że się nie domyśli i jednak nie był przekonany.
- No nie wiem, jakbyś mnie też takiego zrobiła…
- Byłaby taka możliwość.
- To świetnie! - ucieszył się. - Ale…
Westchnęłam. Zawsze musi być jakieś “ale”, daj sobie w końcu z tym spokój.
- … to jest niebezpieczne - dokończył.
- Niby czemu?
- Choć jest wiele sposobów, które są całkiem całkiem, niestety, są też takie, które mogą znacznie uprzykrzyć życie.
- Masz na myśli horkruksy? - wypaliłam gwałtownie. No masz, cała ja, nieobliczalna i nieprzewidywalna nawet przeze mnie samą. - Teoria - dodałam szybko, by czegoś nie zwęszył.
- Skąd o nich wiesz?
Musiał się spytać. Zginąłby, ale musiał.
- Mam dobrych informatorów.
Przewrócił oczami.
- To pewnie twoi “dobrzy” informatorzy powiedzieli ci, iż takie rozszczepianie duszy jest znacznie niebezpieczne.
- To chodzi o rozszczepianie duszy? - spytałam z lekkim strachem w głosie. Tego się, za Chiny, nie spodziewałam.
- Nie mówili ci tego?
- Jakoś nie wspomnieli…
Zamorduje Toma.
- Więc, jak już mówiłem, rozszczepienie jej jest ryzykowne, bo nie da się jej z powrotem odzyskać.
- To logiczne, że się nie chce tego zrobić.
Zignorował mnie.
- Za pomocą specjalnego zaklęcia wyciąga się z siebie skrawek duszy i wszczepia w jakiś przedmiot lub np. zwierzę. W człowieka też da, tak słyszałem, choć o tym więcej nic nie wiem.
- Łatwizna - prychnęłam.
- Przed tym trzeba zabić człowieka.
Zamurowało mnie. Zabić człowieka? To okropne! Nie wierzę, że Tom o tym myślał. W życiu tego nie zrobię, ale Center… obiecałam to i mu, i Tomowi, a jeśli postanowię, że nie, to mój kochany pies zginie… Co w takim razie zrobić?
- Andy?
- Tak? - otrząsnęłam się.
- Tylko ty tego nie rób. Możesz wykorzystać wszystkie sposoby, ale ten nie, jasne?
Pokiwałam głową. Co ja robię? Przecież muszę ratować Centera! Kocham go bardzo i nie mogę pozwolić, by coś mu się stało, ale wizja morderstwa kogoś niewinnego przyprawia mnie o dreszcze i ból głowy. Czemu mnie takie coś spotyka?
- Chodźmy już spać. Jutro masz lekcje.
- Masz racje… chodźmy spać.
Położyłam się, a on przytulił się do mnie, że poczułam przyjemne ciepło, bijące od jego puszystego ciałka. Położyłam dłoń na jego miękkim grzbiecie i pogładziłam. Zazu zamruczał z zadowolenia. Nie chce go okłamywać, ale co mam zrobić. Muszę, inaczej nie ocalę swojego przyjaciela, on też nim jest, jednak Centerowi grozi śmierć, natomiast jemu nie.
Wybacz mi, Zazu.

***

- Otwórzcie podręczniki na 135 stronie i przeczytajcie pierwszy rozdział, gdzie Mangus wypowiada się na temat animagii - powiedziała nauczycielka od transmutacji.
Podniosłam oczy. Siedziałam przy ławce i opierałam brodę na rękach. Chciało mi się spać; przez tą rozmowę z Zazu i ten przeklęty sen nie wyspałam się i teraz padam z nóg. Jednak ożywiło mnie to, co powiedziała pani profesor. Jakiś Mangus mówi o animagii?
Poczułam szturchnięcie.
- Andy, czytaj. Przecież interesuje cię ten temat - usłyszałam szept Margaret.
- Ta jasne… - mruknęłam.
Przez chwilę zastanawiałam się, czy rzeczywiście zabrać się za czytanie podręcznika. Wszak rzadko do nich zaglądam, ale cóż, skoro temat taki pasjonujący…
Przyglądałam się leżący bezwładnie przede mną podręcznikowi i zastanawiałam się, co zrobić. W końcu sięgnęłam ręką po niego, ale zatrzymały mnie słowa pani profesor.
- Więc co mówi Magnus na temat animagii?
- Uważał, że sztuka animagii to bardzo skuteczna i przydatna technika magii, jednak miał co do niej wątpliwości, ponieważ animadzy mogliby zaczął łamać prawo lub niepostrzeżenie uciekać z Azkabanu, dlatego postanowił stworzyć Rejestr Animagów, gdzie ma zarejestrować się każdy nowy animag.
- Bardzo dobrze, panno Hoggins - pochwaliła Peggy pani profesor.
- Andrea chce panią profesor o coś spytać - dodała pewnie moja przyjaciółka.
Wybałuszyłam na nią oczy.
- O co, panno Misabielle?
- No dalej, pytaj - zachęciła mnie Margaret.
- Więc… jak można stać się animagiem?
- Dlaczego chcesz wiedzieć?
- Dlaczego omawiamy ten temat… pani profesor?
Zaczęła chyba być zdziwiona, a raczej tak mi się wydaje.
- Przypominam, że nie wolno stać się animagiem w szkole, to niele…
- A czy ktoś mówi o staniu się w szkole animagiem?
- Jesteś wyjątkowo uparta i ciekawska, zauważyłam to już od pierwszej naszej lekcji na pierwszym roku.
- Powie mi pani profesor? - nalegałam.
Westchnęła.
- Dobrze, ale po lekcji. Nie chce mieć kłopotów, gdy komuś nagle zachce nim się stać - powiedziała, bo wielu już wlepiało w nią oczy z niecierpliwością. Peggy zachichotała.
Cóż, dobre i to…

7 komentarzy:

  1. Witam :) Opowiadanie bardzo mi się podoba i w dodatku jest o moim kochanym Tomie ♥ Cóż... widzę, że popełniasz ten sam błąd co ja, najpierw piszesz wstęp, ciekawy i działający na wyobraźnie jednak później prawie wszystko przemieniasz w dialogi (jak i ja xd) Tak sobie myślę, że właściwie Tom nie jest Tomem, ale podoba mi się to, że raz jest kanoniczny,a raz nie :)
    Mogłabyś mnie powiadamiać o nowych notkach? Zapraszam do mnie na :
    www.historie-kelly.blogspot.com
    www.love-forbes.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Trafiłam na to opowiadanie z czystego przypadku. Z trudem udało mi się dobrnąć do szesnastego rozdziału, także pragnę aby taki wysiłek nie poszedł na marne.
    Po pierwsze, sam wygląd "Andrei Misabielle" - dziewczyna jest najpiękniejszą dziewczyną w szkole, najbardziej utalentowaną, posiada niesamowite umiejętności, nawet w świecie czarodziei. Jednym słowem, typowa bohaterka przeciętnego opowiadania. Niczego nowego nie wprowadziłaś.
    Jej reakcje są idiotyczne, każda zdrowa psychicznie nastolatka byłaby przestraszona z faktu, że jej chłopak chce aby kogoś zamordowała (tworzenie horkruksa)
    Kolejna rzecz, to jej zwierzę, Zazu. Mam rozumieć, iż przez wszystkie lata nauki ukrywał się w dormitorium? Poza tym, kwestia jego zdolności mowy jest po prostu idiotyczna. Gdybym miała napisać o tym co w tym opowiadaniu jest słabe, nie starczyłoby mi miejsca. Postać Toma odbiega od kanonu, z niebezpiecznego sukinsyna zmienił się w bananowego chłopaczka o jakim marzy każda przedstawicielka płci damskiej. Radziłabym ci nauczyć się pisać dialogi (skoro składa się z nich większość opowiadania, mogłabyś potrafić je tworzyć), zacząć myśleć kreatywnie i co najważniejsze - robić postępy. Przez te kilkanaście rozdziałów wiele osób poprawiłoby znacznie swoje umiejętności pisarskie. U ciebie widzę ciągły postój w miejscu. Powinnaś zadać sobie pytanie czy jest sens dalej w to brnąć. Jak na razie widzę nijaką opowiastkę. Tysiące identycznych znajdują się w internecie. Mogłabyś również zwracać uwagę na powtórzenia w tekście oraz pisownię nazw własnych.
    Mam świadomość, iż po mojej wypowiedzi sypnie na mnie lawina negatywnych komentarzy, jednak gdy poświęcam na coś swój czas, warto byłoby wyrazić swoją opinię na ten temat.
    Pozdrawiam, Julia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zazu to wozak, stworzenie ze świata Harry'ego Pottera, który potrafi mówić, a Andrea się tym nie przestraszyła, sama kiedyś zabiła swoją matkę, jej zdolności robią z niej dziwoląga w szkole, zaś ona jest tak utalentowana, że z trudem przechodzi do następnej klasy. Tom za to nie jest święty, potem okażę się o co mu tak naprawdę chodzi, ale ja nic nie wyjawiam. A to jasne, że dziewczyny się w nim podkochują, skoro w Hogwarcie uchodzi za przystojniaka, nawet Rowling tak napisała. Ciągle staram się poprawiać błędy i pisać lepiej, jednak trudno jest pisać w zeszycie i przepisywać na komputer.
      Poza tym Zazu jest może z dwa razy większy od typowego, kilkumiesięcznego kociaka i łatwo się ukryje, choćby pod łóżkiem.

      Usuń
    2. Pisząc umiejętności, mam na myśli jej wizje. Jeśli chodzi zaś o Toma, w jednym rozdziale, który pisałaś z jego perspektywy, był moment, w którym w myślach Riddle powiedział do siebie "kocham ją" (miał na myśli oczywiście Andreę). Rowling mówiła o tym, że Voldemort nie był zdolny do głębszych uczuć, ponieważ został spłodzony w wyniku eliksiru miłosnego. Jeśli chodzi o Zazu, mam na myśli to, iż każdy zwierzak potrzebuje przestrzeni, nieważne czy chodzi o świat Harrego Pottera, czy nasz. To niemożliwe żeby chciał cały czas siedzieć samotnie w dormitorium. Każdy by zwariował.
      Julia

      Usuń
    3. Jest jasnowidzką, dużo czytałam na takie tematy, a z tym rozdziałem, to wiem, że przesadziłam xd. Jednak ja piszę inaczej, niż jest w książce: nie chce zrobić z Riddle'a takiego, jakim jest w Harry'm Potterze, ale chce pokazać jego... hm... jasną stronę, jak wiesz, co mam na myśli. Riddle odrzucił miłość i wszelkie przywiązanie, a odrzucił to nie znaczy, że jej nie miał, tylko że jej nie chciał, więc mógłby kochać. Ja właśnie nie chce tak do końca pisać o złym Voldemorcie, choć nim będzie, będzie Bitwa o Hogwart, ale on nie będzie do końca taki. Zresztą nie wyjawiam, co będzie.
      A Zazu co prawda siedzi w dormitorium, ale Hogwart jest wypełniony tajemnymi przejściami, zaś on żyje z dziewczyną, która wręcz codziennie je używa i zna 3/4 skrótów i innych sekretnych pomieszczeń. Zazu może się wymykać w nocy, gdy wszyscy śpią, o czym Andrea nie wie.

      Usuń
  3. Ja się za to do nieczego nie przyczepie. Moim zdaniem to od autorki zależy w jaki sposób przedstawia bohaterów i otoczenie. Mi się to naprzykład bardzo podoba i tyle na ten temat :0

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo fajna książka, nie widze powodów do negatywnych komentarzy. Tom nawet jeśli nie umiał kochać w książce Rowling to nie znaczy że tu nie może ;/ to nie jest Harry Potter tylko książka Etienne ;) ona moze pisać co chce i jak chce. Mi się bardzo podoba. Zazu skoro umie mówić, umie też myśleć, więc jest jak taki mały człowiek. Rozumie że musi się ukrywać, a gdy będzie chciał może się wymknąć na świeże powietrze ale autorka nie musi o tym pisać, bo to nie musi być ciekawe. Życzę weny i dalszego pisania :)

    OdpowiedzUsuń