Skrzywił się. Zerknął na mnie niepewnym i przepraszającym wzrokiem, a potem wyrwał się mi i ruszył prosto na Rriddle'a, zaciskając dłonie w pięści i spychając z drogi zdumionych uczniów, którzy dotąd rozmawiali beztrosko, a teraz cała sala ucichła, wpatrując się w niego z zaciekawieniem. Nawet nauczyciele przestali prowadzić swoje konwersacje. Podczas, gdy wszystkie oczy zwrócone były na mojego nieszczęsnego przyjaciela, ja zakryłam oczy, nie chcąc patrzeć na to, co się stanie. Uusłyszałam silne uderzenie i oburzony głos profesora Ddippeta. Rozchyliłam palce.
- Panie Riven! Jak tak można!
Spojrzałam na zbiegowisko z lekkim niepokojem. kilka metrów przede mną stał odwrócony do mnie plecami Lucas, a niedaleko niego dostrzegłam wzrok Riddle'a, który wpatrywał się we mnie przez moment, ale mimo to ujrzałam w jego oczach to, co widziałam kilka godzin temu w bibliotece; tą miłość i tęsknotę, której nie mogłam znieść. Trzymał się za krwawiący nos. Dyrektor nieco rozgniewany szedł ze stołu nauczycielskiego dość szybkim krokiem w ich stronę, a wszyscy uczniowie prędko robili mu miejsce.
- Żeby tak bić prefekta? - przystanął naprzeciwko nich, rozglądnął się, po czym jego spojrzenie zatrzymało się na mnie. - Panno Misabielle, zaprowadź proszę Toma do skrzydła szpitalnego.
- Nic mi nie jest, profesorze. Jestem w stanie sam tam pójść - odparł Riddle, unikając mojego spojrzenia.
- Panna Misabielle ci pomoże - powiedział ostro dyrektor.
Spojrzałam na Riddle'a. Widziałam, jak się wzdrygnął, kiedy poczuł mój wzrok na jego ciele. Spuścił głowę i głowę i podążył w stronę wyjścia z Wielkiej Sali, mijając mnie, jakbym nigdy nie istniała, albo była powietrzem, który jest wszędzie lub nic nie znaczącym pyłkiem. Poczułam się lekko urażona. Dlaczego na mnie nie spojrzał? Chociaż zerknął, to tak wiele? Westchnęłam ponuro, spuściłam wzrok i podreptałam tuż za nim, jednocześnie chcąc być jak najmożliwiej najdalej niego. Jeszcze usłyszałam głos dyrektora.
- Panie Riven, z panem porozmawiam na osobności w moim gabinecie. Zapraszam.
Lucas, mijając mnie z profesorem, posłał mi jeszcze jedno przepraszające spojrzenie, ale ja tylko zerknęłam na niego, po czym znów wbiłam wzrok w podłogę. Czułam jeszcze spojrzenia wszystkich w sali. Wzdrygnęłam się, kiedy prześwietlali mnie wzrokiem, jakbym była zupełnie naga.
- Nie miej mu tego za złe - powiedziałam, gdy już wyszliśmy z Wielkiej Sali i kierowaliśmy się w stronę skrzydła szpitalnego. - poniosło go i tyle.
- Jasne - burknął.
- To prawda - oburzyłam się. - to co się stało w bibliotece...
- Nic się tam nie stało, a między nami nic nie ma, a jeśli jest, to jedynie wrogość - odparł ostro.
Teraz już przegiął, nie wiem czemu, ale przegiął.
- Jesteś dupkiem, wiesz?! Ale się nie dziwię, w końcu... - zamilkłam. Teraz to ja przegięłam.
Zatrzymał się na natychmiast.
- W końcu co? - spytał z ironią Riddle. - chodzi ci o to, że jestem sierotą?? Że nie mam willi i skrytki w Gringocie, zapełnionej po brzegi galeonami?? - ściszył nagle głos. - jestem półkrwi. Dlatego mnie nie chcesz?
Usiadł na schodach, koło wejścia do Wielkiej Sali. Podeszłam do nhiego, marszcząc brwi. Czyżby zaczynałam rozumieć o co chodzi? Czyżby on...
- Co to znaczy? - nie odpowiedział. - dlatego mnie nie chcesz. Co to znaczy?
Usiadłam koło niego i podniosłam dłoń, a potem położyłam mu ją na ramieniu. Wzdrygnął się. Odtrącił ją. Ścisnął mocniej nos z którego popłynęło więcej kropli krwi i zacisnął powieki z bólu.
- Nic nie znaczy.
- Chciałeś powiedzieć, że ty... od kiedy?
- Od pierwszego spotkania... - nie dokończył. Nagle pojawiła się Rebeka DeCambrie, zakochanej w sobie Ślizgonki.
- Tom! Skahbie! - wzięła Riddle'a pod rękę i wlepiła w niego maślane, zielone oczka, które aż się prosiły, by je wydrapać właścicielce. Brązowe loki, zawierające tonę lakieru do włosów, opadały na jej czarno-zieloną szatę, a długie, smocze i idealnie wypielęgnowane paznokcie wbijały się w jego ramię.
- Oh, co się stało mojemu khólewiczowi - zaszczebiotała we francuskim akcencie, ale tylko ja wiedziałam, że udaje, ponieważ kiedyś wypsnęło jej się słowo w którym nie podmieniła litery "r" na "h".
- A ty co tu hobisz? - spiorunowała mnie wzrokiem.
- Odprowadzam Riddle'a do skrzydła szpitalnego. Ma złamany nos i dyrektor mi kazał - zerwałam się z miejsca. Ona również. W tej samej chwili stanął mi przed oczami obraz dwóch kocic - czarnej i brązowej - które wyrywały sobie sierść i rzucały się na siebie z kłami i pazurami. Zaśmiałam się w duchu złośliwie.
- Cóż, więc już nie jesteś potrzebna. Ja zabiohę Toma do skrzydła szpitalnego. On mnie chce - spojrzała na z góry na Riddle'a, trzepocząc zaciekle rzęsami. - phawda, Tom?
On milczał, wpatrując się w nas z zaciekawieniem, pomieszanym z zaskoczeniem.
- Wolę Andreę - odparł znikąd. Obie zrobiłyśmy zdumione miny.
- Ależ, Tom, ja się najlepiej nadaje! - zawołała Rebeka, siadając i głaszcząc go po policzku. - będę cię głaskać, przynosić ci co tylko chcesz i pomogę pani pielęgniahce się tobą opiekować, zgoda?
Spojrzał na nią z niesmakiem.
- Skoro Rebeka chce cię odprowadzić, to nie rób jej przykrości - odparłam z nieukrywaną złością i obróciłam się na pięcie i odeszłam.
Nie chciałam wracać do Pokoju Wspólnego, bo z pewnością Zazu zasypie mnie pytaniami o to, co się stało w Wielkiej Sali, a potem będzie mi prawić morały, czemu go nie powstrzymałam. Nie wytrzymam tego. Muszę pomyśleć... O co mu chodziło? Czy on... ? Nie! Absolutnie nie! Nigdy nic do mnie nie czuł, non stop tylko próbował uprzykrzyć mi życie i teraz miałoby się to zmienić.
A może jednak kocha?
Jego serce jest skute lodem i pozbawione jakichkolwiek chęci do obdarzenia kogoś ciepłym uczuciem.
Lecz jeśli to nie jest prawda?
I tak jest nikim.
Czyż nie myślisz o nim?
Stałam przed Riddle'm. Uśmiechał się szelmowsko tym niesamowitym uśmiechem. Jego oczy iskrzyły się się w promieniach wiosennego słońca. Wiatr podsuwał mi pod nozdrza zapach jego męskich perfum. Odgarnął lekkim szarpnięciem głowy ciemne kosmyki włosów, opadające mu na jasną twarz.
I poczułam się jak księżniczka. A przede mną stał książę...
Półkrwi książę-sierota bez grosza przy duszy.
Nie, nie myślę o nim.
Naprawdę?
To dupek.
Uroczy...
To nie zmienia faktu, że jest dupkiem.
Dlaczego tak myślisz?
Dlaczego? Dlaczego?? Na początku mnie ignorował, gdy chciałam znów się z nim za przyjaźnić. Potem ciągle mnie się czepiał, kiedy ja odpuściłam, a teraz miałby się we mnie zakochać?!
Serce kłóci się z rozumem. Żadne nie ustąpi, póki nie dopnie swego? Którego słuchać? A może... jednak go kocham? Jednak coś do niego czuje?
Nnnagle ujrzałam przed sobą jego i Rebekę. Leżał na łóżku w skrzydle szpitalnym, a ona przeczesywała palcami mu włosy. Po chwili nachyliła się i pocałowała go czule w usta. Oddał pocałunek.
Łzy napełniły mi oczy.
Płakałam?
Czemu?
Potrząsnęłam głową, wyrywając się z tych okropnych myśli. Gdzie iść? Zamyśliłam się. Chciałam być w miejscu, gdzie nikt mnie nie znajdzie i nikt nie będzie mi przeszkadzał. Wieża Astronomiczna. Jedyne takie miejsce, gdzie można podziwiać widoki na błonia i Zakazany Las, można słuchać świstu wiatru, a teraz jest zima i śnieg będzie pięknie przyozdabiał okolice wokół Hogwartu. Drzewa z których gałęzi zwisają sople lodu i puszysty, biały dywan. Rozmarzyłam się. Zamknęłam oczy i zaczęłam kierować się w stronie Wieży Astronomicznej.
Nie sądziłam, że Riddle aż tak otwarcie wyjawi swoje uczucia. Serio ;o No, ale każdy ma swoje pomysły :D Ogólnie rozdział bardzo ciekawy :) A i może się mylę, ale odniosłam takie wrażenie, że Lucas podkochuje się w Andrei ^^ :3
OdpowiedzUsuńWspółczuję Ci, że piszesz ręcznie :c pamiętam jak sama pisałam kiedyś opowiadania to przepisanie go z zeszytu zajmowało wieki! Ale w tak czy siak życzę Ci powodzenia :D
Już wyczekuję kolejnego rozdziału!
Pozdrawiam.
Dziękuje za komentarz i poprzedni też ;) Nie sądziłam, że ktoś to czyta, ale w trzy dni o trzysta więcej wejść? Nieprawdopodobne :D Rzeczywiście trudno jest pisać w zeszycie i przepisywać, ale pod koniec miesiąca znów będę miała laptop ;) A jeśli chodzi o Riddla w połowie wyznał uczucia, ale następna notka na pewno zaskoczy ;D
UsuńPowiem tak: ciekawe opowiadanie to ludzie czytają :D
UsuńNie no serio jest świetne :)
Aaaa *.* Już się w takim razie nie mogę doczekać! :)